Wiem, wiem, że kuchnię się urządza na końcu
ale jakoś większość moich myśli podąża w tamtym kierunku...
Kuchnia jest mi zdecydowanie bliższa niż łazienka,
salon czy nawet sypialnia.
I choć najpierw musimy kupić
umywalkę, wannę, płytki, baterie i zestaw podtynkowy z muszlą
to wciąż kątem oka zerkam na piekarniki, lodówki, okapy i zlew.
Zmierzyliśmy dzisiaj mieszkanie co do milimetra
i teraz już możemy kupić to, co jest na początku potrzebne.
Tylko jak się zdecydować...?
Słowa :
"ciesz się, że masz z czego wybrać - kiedyś brało się to, co było"
delikatnie mnie rozśmieszają ...
wszak teraz jest z czego wybrać
jest z czego - i to naprawdę
WCALE
tego wyboru nie ułatwia.
(jeszcze nie narzekam - wciąż jestem szczęśliwa)
Przepraszam i proszę o łaskę, odezwę się na fb, jak skończy się ten szalony weekend!
OdpowiedzUsuńAch, jak ja uwielbiam przeglądać zdjęcia urządzonych mieszkań... Ale im większy wybór... tym ten wybór jest trudniejszy ;)
Czekam i trzymam kciuki za Ciebie:) Zawsze.
Usuń"ciesz się, że masz z czego wybrać - kiedyś brało się to, co było"
OdpowiedzUsuńto jakbym słyszała moich rodziców i babcie :D
:)
UsuńTak, mi się wydaję, że wtedy mieli łatwiej. I ile czasu zaoszczędzili nie zastanawiając się co wybrać... ;)
OdpowiedzUsuńAle w tym czasie stali w kolejce..:)
UsuńHi hi bo nie było w czym wybierać brało sie co było ;D
OdpowiedzUsuńMi tez bliska jest kuchnia :) Z okazji tego, że w naszym przyszłym-niedoszłym jeszcze domu jest ona mocno połączona z salonem, to musiałam zacząć myśleć o niej na początku :)
OdpowiedzUsuń