stylesheet' type='text/css'>

poniedziałek, 23 lutego 2015

Refleksje takie lutowe...

Nie zapytałam nigdy rodziców
co zmieniło się w ich życiu kiedy pojawiłam się ja?
Co zmieniło się od wtorku 23.02.1983 r, od 18:00 ?

Musiało to być nie lada wyzwanie, nowe dziecko po 8 latach przerwy,
nowe dziecko i budowa domu jednocześnie...
Dużo się chyba działo ale nigdy o to nie pytałam,
 zresztą kto by pamiętał co zmieniło się 32 lata temu.
Czy była zimna zima czy było dużo śniegu...
czy wiał wiatr i czy płakałam w pierwszych minutach...
Dziś gdy siedzę z kieliszkiem wina przy komputerze i obmyślam strategię, 
która zajmuje moją głowę od miesiąca
zastanawiam się co byłoby gdybym dokonała w życiu innych wyborów.
 Nigdy się nie dowiem.

Mam 32 lata i poczucie, że czas się kurczy.
Dziś po raz pierwszy w życiu pomyślałam, że przecież ja tez umrę,
i że z każdym rokiem coraz bliżej do tego dnia.
Smutne to trochę, że moje dni wyznaczają spotkania biznesowe,
cele strategiczne, oceny roczne pracowników...
minął rok bo stawiam nowe cele,
minął rok bo Kogoś oceniłam
...
a gdzie miejsce na 

Ż Y C I E

???

To prawdziwe?
To z patrzeniem na świat, wąchaniem, smakowaniem
to z miłością, pocałunkami, śmiechem?
Ciągle nie mam na to czasu.
A może czas jest tylko brak odwagi...
Wyjść czasem ze strefy komfortu i powiedziec sobie
nie umiem
nie jestem idealna - nie muszę być
uczę się, nauczę się
zawalczę
może ostatni raz
ale jednak.

To bardzo trudne.
Wewnętrzny krytyk 
i wychowanie.
Nie daję sobie prawa do błędów,
sama wymierzam sobie karę,
nigdy nie jestem wystarczająco dobra.
Jako pracownik, jako żona, jako człowiek.

Myślałam, że z wiekiem to się samo dzieje
dojrzewanie
mądrość
 ale tego nie przynoszą kolejne urodziny.

Czym jest szczęście?
Czy moi rodzice byli szczęśliwi gdy okazało się, że mają trzecią córkę?
a może jestem jednym wielkim rozczarowniem
i całe życie udowadniam, że jednak jestem coś warta
i dziś gdy kończę 32 lata 
widzę, że nie zawiodłam ich
tylko samą siebie.

Nigdy nie robiło to na mnie większego wrażenia, 
do 30 tki w ogóle nie zauważałam urodzin.
Urodziny 30 potraktowałam jak przełom
a dziś... dziś myślę, że mam prawie 35...
czyli  w zasadzie połowa...

Może wino mi zaszumiało w głowie,
może mam ostatnio za dużo pracy
może jest za niskie ciśnienie
może nie ma żadnego powodu.
Marudzę.

Moja mama powiedziałaby
"grzeszysz"
ludzie mają prawdziwe problemy.
A ja mam te swoje wymyślone
i one też czasem nie dają spać.

Więc dziś gdy kończę 32 lata
i wiem, że jest kilka osób, 
w których życiu coś się  zmeniło
gdy się pojawiłam - jest mi trochę lepiej.
I widzę w tym wszystkim sens.

Jeszcze nie do końca sprecyzowny
ale jest.

Życzę Więc sobie
żebym wiedziała czego chcę,
nie poddawała się
i przestała o sobie myśleć
jak o superwoman
tylko wyluzowała trochę, wzięła oddech i po prostu

Ż Y Ł A.