Byłoby mi łatwiej machnąć ręką,
nie martwić się, niczym nie przejmować.
Ale ja tak nie umiem.
Do końca daję z siebie 100, a może nawet 110 %.
Smutna sprawa, gdy praca staje się sensem życia,
bo co ma począć człowiek, który żyje jak ja
i nagle ją traci?
Ja na szczęście zmieniam tylko branżę i ulicę i otoczenie.
Przełączam się z biegu 5 na 6.
I gnam, dalej gnam....
czyli nic się nie zmienia,
a jednak wszystko.