stylesheet' type='text/css'>

sobota, 12 listopada 2011

Filmowa sobota ...

Jakoś dzisiaj tak wyszło, że dzień był filmowy...  obejrzałam dwa  filmy na pozór zupełnie inne. Teraz gdy o nich myślę to widzę, że tak naprawdę obydwa są o wielkiej potrzebie miłości....
Przed południem obejrzałam  "Nie opuszczaj mnie" . Trudny film, ciężki, emocjonalny... ale bardzo dobry moim zdaniem. Opowiada o przyjaźni, miłości, zazdrości, poświęceniu ... i to wszystko w takie atmosferze snu i ogromnego bólu ... 


Wieczorem zaś w kinie byliśmy z Panem B. na "Listy do M."
Bardzo śmieszne sceny, bardzo wzruszające momentami... Warszawa pokazana jak Nowy Jork - piękna:)).
Niestety szłam z nastawieniem, że to będzie kopia mojego ukochanego "To właśnie miłość" i szukałam podświadomie podobieństw. Tak czy inaczej, mimo podobieństw, które są zauważalne, cała historia jest nowa i inna ... niewątpliwe jej  plusy to Maciej Stuhr i jego niebieskie oczy albo Tomasz Karolak i jego teksty, które na pewno pójdą w świat ... np. psia dupa :P oraz cała obsada męsko-damska i dziecięca głównie w postaci niejakiego Jakuba Jankiewicza . Polecam zakochanym i tym, którzy zakochać się chcą (dla tych może być momentami naiwny) ale jest to film lekki i ładny i świąteczny - taki jaki miał być...
Z czystym sumieniem jednak polecam:)



Kolejny film który chcę zobaczyć to "One day" ... muszę się z M. umówić koniecznie:)



piątek, 11 listopada 2011

Wspomnienie lata...



"(...) prawdziwy związek zaczyna się wtedy, gdy kończy się faza randek, 
a odświętność tonie – 
często bezpowrotnie – w rutynie codzienności i niezauważalnie
dla wielu przeistacza się
w przyzwyczajenie a mężczyźni zamiast kwiatów zaczynają kupować 
warzywa. Żeby tego chcieć,  trzeba... trzeba kochać."




Pan B. kupił cukinię... i bardzo tego chciałam:))
 Na kolację z okazji Święta Niepodległości były placki...

Cukinię obrałam i starłam na dużych oczkach,
 dodałam jajko, 2 łyżki mąki, 
odrobinę proszku do pieczenia, 
2 łyżki jogurtu naturalnego, sól i pieprz.



smażenie ...



serwetka już świąteczna ...







bo u nas w domu już prawie święta :))













środa, 9 listopada 2011

17:39


Wracam z Katowic, pociągiem. Buja i trzęsie… bardzo tego nie lubię. Lubię być już tam lub być już tutaj, nie lubię się przemieszczać. W przedziale ciasno – ¾  pasażerów  (w tym ja ) trzyma na kolanach laptopy, ¾ pasażerów (w tym nie ja) to mężczyźni.  Dwóch wygląda na wracających z podróży służbowej, jeden z męczącej pracy w kopalni – przynajmniej takie robi pierwsze wrażenie, w rozmowie telefonicznej mówi coś o drodze do Gdańska… współczuję … z Katowic to dobre kilka godzin z przesiadką w Warszawie.  Przede mną jeszcze godzina jazdy więc ćwiczę pisanie na klawiaturze metodą „bezwzrokową dziesięciopalcową” – hahaha stare czasy - metody tej uczono mnie około 10 lat temu w liceum ekonomicznym jako przedmiot na zaliczenie, z tym że to było wtedy pisanie na maszynieJ.
Wracając jednak do stolicy Śląska… 
Czasem tam bywam służbowo, mało widziałam bo głównie to takie wypady –pkp- praca- taksówka-hotel-taksówka-praca-pkp … i tyle. Choć dzisiaj pan w taksówce mi powiedział, że nic nie tracę… przez wrodzoną ciekawość chciałabym się jednak przekonać sama. Dlatego mam plan pojechania tam na kilka dni. W Katowicach są mili ludzie, tacy prawdziwi, spracowani i może dlatego tacy jacyś mniej zadufani w sobie.  Mam wrażenie, że tutaj wszyscy się lubią (choć to pewnie tylko wrażenie – najprawdopodobniej jest jak wszędzie). Tyle wiem ile udało mi się zaobserwować podczas tego przemieszczania się z miejsca na miejsce i z pracy. W każdym razie jest tam dobrze. Najgorzej tam jechać …. choć jeszcze gorzej stąd wracać….
Jestem dość strachliwą osobą, boję się dużych prędkości i obcych ludzi. Boję się kiedy coś nie zależy ode mnie i kiedy jest ciemno, a ja w szczerym polu zdana totalnie na maszynistę….
Nigdy nie jeździłam za dużo pociągami i pewnie  dlatego mam  w sobie taki strach …. może odrobinę nieuzasadniony. Ale szybko jedziemy bardzo i faktycznie bardzo buja. Kolega mówi, że wtedy zasypia… nie wiem jak to w ogóle możliwe.  Ja zawsze czuwam
Ooo Panowie obcokrajowcy zaczęli do siebie mówić po angielsku, z akcentem mało  wyspiarskim … J
Zaczynam być śpiąca…. Za godzinę mam nadzieję być w Warszawie.
Przy całym zachwycie Katowicami i możliwością kupienia 100 metrowego domu za 400 000 to ja jednak kocham to zmęczone miasto…  pozdrawia z pociągu dzisiaj bardzo już  zmęczona Pani B.
PS. W związku z tym, że nasze koleje nie mają jeszcze WiFi wpis opublikuję jak dotrę do domu.

wtorek, 8 listopada 2011

://

Smętnie się zrobiło tu chwilowo...
Jakoś tak miłośnie i intymnie za bardzo:)  Trzeba wrócić do świata realnego...a w świecie realnym -  coś się te trzy banki do nas nie odzywają... mam nadzieję, że jedyny powód to długi weekend po drodze... czekam do poniedziałku i zaczynam się denerwować.. taki jest plan:( To znaczy plan jest taki żeby się nie denerwować, ale chyba to silniejsze ode mnie. Jakaś taka jestem rozdrażniona ostatnio... powodów jest kilka, ale chyba nie chce mi się o tym pisać.
Mam dwie lewe ręce do kwiatów... takich doniczkowych i w zasadzie ..do każdych...choć podobno do kwiatów trzeba mieć nie ręce, a serce - tak jak do zwierząt. Braki odczuwam więc w tym zakresie, ale... marzy mi  się balkon ze skrzynką maciejki lub lawendy... i będę miała taką skrzynkę...prawdopodobnie pomiędzy kołami rowerów, które na balkonie stać będą musiały:((
Mam przynajmniej takie marzenie.
Z marzeń jeszcze najnowszych żywa choinka na święta :)) Mam nadzieje, że te wszystkie marzenia ostatnich dni się spełnią.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Porzuć miasto i chodź...



Pięknie... uzależniająca..., a Kasia jak wino....
wrzucam do komórki i na podróż pociągiem jak znalazł... :))
Jutro Katowice. O Katowicach następnym razem....





niedziela, 6 listopada 2011

Niedziela

Pan B. zarabiał od 8:00 pieniążki więc zostałam sama.. kiedyś lubiłam być sama, chowałam się... zaszywałam w kąciku. Teraz lubię być, jak ja to mówię, we dwa:)) Lubię gdy jest...  dzisiaj go nie było więc wsiadłam do żabki i pojechałam do Agatki :) Agata ma syna od ponad miesiąca i mieszka nieopodal Ikei - to już dwa wystarczające powody żeby ją odwiedzić...:)) W Ikei kupiłam puszki w Mikołaje i zabawkę dla Olka, spotkałam tam ciocię i wujka (miłe, niespodziewane spotkanie) u Agaty patrzyłam na maleńkiego człowieka i programowałam się dwie godziny. Miłe popołudnie z przyjaciółką z dzieciństwa.
Ale tym samym wieczór pełen wspomnień i myśli jak szybko ucieka czas.... i jak bardzo się zmieniłyśmy obie....