Bardzo ważne sprawy, bardzo pilne i bardzo "nikt ich zrobić nie może"...
sprawiły, że idę jutro do pracy :/ - musiałam przełożyć urlop o jeden dzień, ale od wtorku mam już urlop! Wyczekany, wytęskniony.
Od kilku miesięcy jadę na oparach więc doładowanie baterii jest mega, mega wskazane.
W weekend było mi więc trochę smutno
ale starałam się nie marudzić za bardzo.
Był więc czas na spacer po lesie:
Na spotkanie z Alexandrem:
Na pyszny domowy obiadek (i na piwko w Bosko-Włosko)
No i na nicnierobienie przed TV:
Na piosenki:
I na YT:
(super dziewczyny - wciągają:))
Przeżyć jakoś jutro te 8 godzin i odpoczywać w końcu!
W końcu!!!