stylesheet' type='text/css'>

niedziela, 21 sierpnia 2016

Szczerze

Dobry wieczór.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku.
U mnie tak w skrócie.
CIĘŻKO
Ciężki czas w pracy - wiadomo - u mnie zwykle w pracy ciężko://
ale na szczęście od 29.08 mam urlop i 14 dni odpoczynku:)!!!
Gdzie jedziemy? Jeszcze nie wiemy - jak zwykle zdania są podzielone.
Ja bym chciała Mazury, Pan B. Puszczę Sandomierską,
jeśli się nie dogadamy to pewnie jak zwykle Bieszczady:)
bo Bieszczady są dobre ZAWSZE!:)
LATO
Kolejna sprawa - lato.
Lato mija bardzo szybko, ostatnio odliczam dni...do urlopu, do wypłaty, do spotkania z Aleksandrem, a wiadomo, że jak się liczy dni to mijają kilka razy szybciej. Więc lato mija.  Głównie mija mi w bloku, czasem na wsi, na rowerze ale jakoś tak w tym roku się dzieje, że najczęściej z wywieszonymi językami spędzamy letnie dni pod klimatyzatorem. Na szczęście w powietrzu czuć już moją ukochaną jesień. Powoli nastawiam się na długie wieczory z świecą, gazetką, laptopem lub z książką - moje ukochane spędzanie czasu. Jesieni! Czekam - jestem gotowa na Twoje przyjście.
CZAS 
Kolejne lato mija, kolejne lato a ja nic. Nic nie robię, koncentruję się na tym, na czym powinnam koncentrować się być może teraz najmniej - na pracy. Przeżywam do szpiku kości strach o bliskich, a bliscy to rodzina, która przecież sobie jakoś radzi. Szpik kości mnie boli i paraliżuje każdy ruch. Jakże mogę myśleć o sobie, jak egoistycznie zamknąć się na innych? Chora jestem od tego myślenia. W myśleniu się niedługo doktoryzuję a czas mija. Nie czeka na mnie, nie czeka....
BLOG
Umiera. Nawet czasem siadałam i coś pisałam ale to było znów jęczenie, znów służył jako ściana płaczu. Obawiałam się komentarzy, ze powinnam cieszyć się drobnymi sprawami, nie marudzić, że inni mają gorzej. I nie publikowałam. Szukam dobrych chwil i staram się je przeżywać. Szkoda czasu wtedy na pisanie gdy się coś chce przeżyć żeby nie przegapić.
STRACH
Już chyba kiedyś pisałam, to nawet nie strach to taki irracjonalny lęk. Lęk przed tym co się może stać, a na co nie mam żadnego wpływu. Im bardziej się staram tym gorzej. Im bardziej mi zależy tym bardziej okazuje się, że nikt tego nie oczekuje. Nikt nie potrzebuje. A ja się boję. Staram się skontrolować wszystko aby zminimalizować ryzyko, a co chwilę przeżywam klęskę. Nie udaje się. Frustracja się pogłębia. Chciałabym zarządzić wszystkim i wszystkimi, a wszystko się buntuje. Nie do zniesienia. Silniejsze to ode mnie i od racjonalnego w głowie  "odpuść".
Pan B.
Zawalam na całej linii. Nie wiem o nim teraz nic. Czego potrzebuje, o czym myśli i jak bardzo czuje się samotny. Mało rozmawiamy. Staram się ostatnio być lepsza, poświęcać więcej czasu na nas. Wychodzi różnie. Najbliższy człowiek stał się numerem 3 ... może 4... dopiero niedawno zrozumiałam, że robię źle. Wybacza, ma cierpliwość. Myślę, że jakoś to będzie.
INNI
Zawsze najważniejsi. Cokolwiek robię myślę, że zawsze kogoś zawiodę. Wyjadę do siostry - mąż zły, nie wyjadę - ona zawiedziona. Pojadę na wieś - nie pomogę drugiej w zakupach, nie pojadę - smutno rodzicom itd. Przejaskrawiam ale taki mam stan umysłu ostatnio, stan emocji. Nie pytam siebie - na co masz ochotę bo czuję się winna. Normalni ludzie tak nie mają, ja mam. Staram się coraz bardziej nad tym panować. Jakoś łapię oddech i staram się interesować tylko trochę.
ŻYCIE
Muszę wziąć w swoje ręce i zacząć jakoś normalnie żyć. Jeszcze ten jeden raz.