stylesheet' type='text/css'>

poniedziałek, 1 stycznia 2018

2017/2018

2017

Sama przed sobą czuję, że nie mam o czym pisać. Mam same najgorsze myśli w swoim kierunku. Po pierwsze zmarnowałam czas. Miałam rok żeby zająć się najważnieszymi sprawami, a ciągle to odkładałam, działałam z doskoku. Priorytety chyba miałam inne. Zawsze znajduję jakieś wytłumaczenie. Zaprzepaściłam efekty pracy nad sobą, siłownia trzy razy w tygodniu, zdrowe jedzenie - gdy zaczynam tak żyć - szybko lepiej się czuję i lepiej wyglądam. Miałam takie 4 miesiące w 2017. Przestałam  tak żyć - efekt jojo. Każdego roku obiecuję sobie, że zmienię to na zawsze. W tym roku nie mam zamiaru, ta motywacja i energia same przychodzą. Może powinnam ale nie będę i nie chcę nic zakładać. Zachce mi się sportu i diety to to zrobię, nie zachce mi się - nie zrobię. Naprawdę ta presja wewnętrzna czy zewnętrzna bardzo są męczące i niewygodne, nie służą.
Pracę miałam zmienić, przepłakałam przez nią wiele wieczorów, zezłościłam się, piłam wino i co? I nic. Czasu nie miałam żeby poszukać, tyle miałam pracy w tej.
Zrywy spotkań  z ludźmi - czasem miałam czas, a czasem bardzo nie miałam i tez wszystko było tak w kratkę.
Do rodziców miałam częściej jeździć i co? Nie udało się.
Miałam mniej się bać ..jasne...
Pisać tutaj od czasu do czasu...tak...
No gdzie nie spojrzę coś zawaliłam!
Co za rok...

2018

Nie planuję niczego. Nie składam żadnych obietnic.
Chciałabym jednego - żebym zawsze, w każdej sytuacji umiała okreslić co jest najważniejsze i żebym się tego trzymała nie zbaczając z drogi. Żeby coś udało mi się od początku do końca. Żebym pod koniec 2018 r, uśmiechała się do siebie.

Wam też tego życzę. Uśmiechu do siebie, z bardzo wielu powodów.