stylesheet' type='text/css'>

wtorek, 21 lipca 2015

Wrrrr...

Mam coraz mniej bezdzietnych znajomych.

Boję się, że mija najlepszy czas
i że za chwilę będzie za późno.
Jednocześnie zawsze jest tyle "ale"
i "może jeszcze nie teraz".

A jak już jest - "no ok to może, może..."
to jednak zawsze jest "coś".
Jak nie umowa na chwilę to tsh, prolaktyna, glukoza...

A już chciałabym  tak czuć...
tak samo jak one.
I tak samo myśleć
jakie imię będzie najpiękniejsze.
(już dawno wybrane)
I czekać na ten ból ...
(irracjonalna tęsknota dla większości tych co są po)
i móc oddać całą siebie.

Coraz częściej myślę, że to minie...
i mnie  nie spotka.
Martwię się, że nie walczę już z tą myślą.
Martwię się.

Mam coraz mniej bezdzietnych znajomych.