stylesheet' type='text/css'>

sobota, 28 kwietnia 2012

A tymczasem leżę pod gruszą...

Mniej ostatnio piszę. Czas taki rozbiegany, nerwowy... człowiek nie ma chwili na wytchnienie...
Wróciłam wczoraj do domu. Pan B. czekał z kolacją i tulipanami:)))  Bardzo miła niespodzianka. Bardzo spokojny sen we własnym łóżku. Bardzo normalny poranek z pobudką o 7:00 (co ja poradzę, żem skowronek?!). Bardzo leniwa sobota w planach.
Weekend zwykły - 2 dni i do pracy, ale weekend zacznę długi we środę i zakończę dopiero w poniedziałek. A co?! Na przekór powrotom. (ale podobno mają być burze wtedy) Nigdzie nie jedziemy bo Pan B. pracuje też w piątek ale może w końcu odwiedzimy działkę. Zobaczymy co nas tam czeka do roboty. Zaplanujemy to jakoś...  Mam nadzieję, że wszystko się uda załatwić tak jak mam to w planie.
Bo plan jest u mnie podstawą działania - jak nie ma planu - nie wiem od czego zacząć... Więc zaczynam od ... planu :) Nie jestem w ogóle spontaniczna, nie jestem nieprzewidywalna.  Jestem najzwyklejszą zwykłością... normalną normalnością ... i... dobrze mi z tym :))))
Wczoraj w pociągu przypadkowo spotkało się dwóch panów w moim przedziale - rozmawiali o różnicy między Czechami a Polakami (pociąg Praga-Warszawa z Warsem, w którym podają knedliki i Primatora). I tak bardzo znów zapragnęłam tam być....Praga ... wrócimy tam z Panem B. w najbliższym czasie. Na dłużej mam nadzieję niż ostatnio. Obiecuję sobie!
Wracając zaś do panów rozmowy - jeden z nich, około sześćdziesiątki powiedział do drugiego, około dwadzieścia lat młodszego pana - "młodzi szukają w życiu emocji, a to emocjonalne życe to nieraz przekleństwo. Oni dopiero później odkryją, że w życiu najbardziej liczy się święty spokój."

I z tym przesłaniem - mądrością życiową ... pozostaję na weekend ... spokojny mam nadzieję:))
Czego i Wam życzę:)


piątek, 27 kwietnia 2012

Jeśli dzisiaj jest piątek...

To jesteśmy w Warszawie... już niedługo...już za momencik....
Wracam z zesłania pociąg 15:50 :))))))))

aaaa i Pan M. ma urodziny :))
100 lat Panie M :*


czwartek, 26 kwietnia 2012

środa, 25 kwietnia 2012

Katowice dzień 3

Dobrze czasami pobyć samemu.
Ale chyba nie aż tyle dni  :)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Wake me up in July ...

Tęsknie za nią.
Zaspaną, przecierającą oczy znad mostu Skłodowskiej - Curie(tak, tak ja też mówię Północny ale skoro już tak jest niech tak będzie). Budzącą się się o świcie, opalającą się  w południowym słońcu, lekko leniwą popołudniu... sunącą powoli jak auta po 16:00. Wieczorem zaskakującą. Taką z brzydką Pragą i zielonym Żoliborzem, z "podwarszawską" Białołeką i słoikami zewsząd...(wszak każde WA było kiedyś LLU :))
Za taką tęsknię.



"Underneath the blue sky
All I need is my bike
Wake me up in July"

niedziela, 22 kwietnia 2012

Odjazd

Trzeba  spakować walizkę. Pożegnać się z Panem B. Wsiąść do pociągu Warszawa-Katowice...  i znów zmienić otoczenie. Lubię swoją pracę ale wyjazd teraz mam w najmniej odpowiednim momencie:( No cóż...
Co poradzę?! Zawsze mi się w takich chwilach przypomina jeden taki, piękny wiersz...

Leśmian Bolesław

Odjazd

Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie, złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli i błękit przeźroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu - przypomniałem te oczy, przyziemnie
Śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie
Tym wszystkim, czym się można wpatrzeć w świat i dalej.
Co widziały te oczy, nim w tysiącu alej
Zginąłem, jedną chatę rzucając za sobą?
I czemu z szafirową zawczasu żałobą
Patrzyły w ten mój odjazd poprzez zieleń rdzawą
Rezedy, co pachniała, przytłumiona trawą?
I dlaczego te oczy były coraz łzawsze?
Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze
I zostawiać samopas kędyś - na uboczu?
Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem
I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu,
Podkutych dookoła szafirowym sińcem?