stylesheet' type='text/css'>

poniedziałek, 12 września 2016

Urlop - dużo czytania, dużo oglądania.

Hej!
Wracam po 2 tygodniowej nieobecności. Nieobecności tutaj i nieobecności w świecie online w zasadzie. Byłam off i starałam się bardzo być bardzo off ale często niestety się to nie udawało.
Urlop minął mi zbyt szybko. Byliśmy trochę w domu, trochę u rodziców, w Puszczy Sandomierskiej i okolicznych miastach, miejscowościach, a na koniec w Krakowie.
To był urlop na tzw. spontanie. Miały być Mazury, ale Pan B. uparł się na las.
Grzyby miały być. Niestety była zbyt duża susza ale były spacery po lesie, rowerowe wycieczki, zwierzęta. Pewnego popołudnia wzięłam kartkę i długopis i napisałam coś co miało się pojawić na blogu  jako post jak tylko znajdę tam net. Netu nie było więc przepisuję teraz kilka zdań napisanych wtedy pod wpływem chwili, które pozwolą być może poczuć klimat tamtych dni:
---------------
Nie ma żadnego planu. Budzę się kiedy akurat mam ochotę. Wstaję i piję kawę na tarasie. Słychać w oddali porykiwanie jeleni, właśnie zaczyna się rykowisko. Gra Radio Kielce lub Trójka ale tylko czasem bo najczęściej grają żaby z pobliskiej sadzawki. We wsi chyba 10 domów i duże gospodarstwo rybackie. Jeden sklep spożywczy w czwartki otwarty od 11:00 - tak mówią miejscowi. Straż łowisk objeżdża stawy na skrzypiącym rowerze chyba dwa razy dziennie. Ciszę przerywa szczekanie psów, śpiew ptaków lub strzały z pobliskiego poligonu. Długi spacer, później długo rozpalany grill, długo grillowana karkówka i długie leżenie na kocu - czytanie książek, myślenie o niczym. Noc. Przeraźliwie cicho i ciemno jak nigdy jeszcze nigdzie. Widać wszystkie gwiazdy, chyba naprawdę wszystkie jakie w ogóle można zobaczyć gołym okiem. 
Spokój.
Przychodzi tu kot. Naje się, napije i śpi. Taki chyba sąsiedzki ale swój. Nie jest łatwo o spokój w głowie, ten potrzebuje więcej czasu. 
Tylko te komary....
 -----------------
Komary były okropne. Miejsce jak najbardziej polecam na weekendowe wyciszenie, na grzyby, na rowery. Nie ma TV, nie ma internetu. Cisza, książki, kominek w domku, gry planszowe, rozmowy z mężem. To był dobry czas. Kiedy zatęskniliśmy za miastem wybraliśmy się do Sandomierza na sobotni obiad. To około 30 kilometrów. Byliśmy w Sandomierzu pierwszy raz 6 lat temu, na pierwszym wspólnym weekendowym wypadzie z Panem B., który był wtedy moim chłopakiem (hehe jak to brzmi) teraz wybraliśmy się na spacer swoimi śladami sprzed lat. Fajny spacer.

Z Sandomierza pojechaliśmy do Krakowa. Byłam tam po raz pierwszy "nie przejazdem". Mieliśmy zjeść śniadanie na rynku ale się nie udało, trochę mało czasu mieliśmy na to, ale zjedliśmy obwarzanki krakowskie i też było pysznie. Kraków jest piękny i na pewno można się w nim zakochać, na razie jednak jest u mnie na pozycji numer 4 ale sądzę, że jeszcze za mało go widziałam, za mało go znam. Jestem pewna, że niedługo tam wrócimy z Panem B. na dłuższy pobyt.

Akumulatory ładowaliśmy też na wsi u rodziców. Zbieraliśmy ziemniaki, zjedliśmy kilogramy śliwek, opalaliśmy się, spędzaliśmy czas z rodzicami i siostrą.

W międzyczasie kilka spraw w Warszawie - lekarz, badania, mechanik  i inne takie, na które nigdy nie ma czasu.

Urlop minął nam tak szybko, że nawet nie wiem kiedy minęły te 2 tygodnie.
Odpoczywałam, ładowałam akumulatory, starałam się nie myśleć o pracy ( z pracy niestety do mnie zadzwoniono 2 razy i niestety - odebrałam:// ), starałam się nie planować za wiele, poddać się chwili. Nie udawało mi się to tak w 100 % ale bardzo się starałam.

Jutro powrót do pracy. Jak zawsze po urlopie obiecuję sobie, że odpuszczę.
Na ile się da, zobaczymy...
Najważniejsze co wymyśliłam - odpoczywać muszę zdecydowanie częściej niż raz w roku!
(mix zdjęć robionych telefonem)









































Chciałam jeszcze przez chwilę, choć przez chwilę poczuć tamten klimat.
Ugotowałam dziś więc kompot ze śliwek i upiekłam śliwkowe ciasto.




Dużo pomieszanych zdjęć bo i ten czas był taki pomieszany. Trochę taki, trochę siaki.
Ale bardzo miły, bardzo ważny. Rozleniwił ale i dodał sił.
Sił, które będą bardzo potrzebne.

Eh.... no to czas spać bo jutro do pracy - mimo, że pogoda letnia i wcale się pracować nie chce.
Dobrego tygodnia Wam życzę.