stylesheet' type='text/css'>

niedziela, 19 października 2014

"Nikt nie przypływa."

Weekend pod znakiem choroby Pana B.
Podaję leki, pocieszam (bo to wszak ciężki czas), 
robię tysięczną herbatę z cytryną.
Katar ...kaszel... 
biedny cierpi...

Jestem dzielna.

Praca mnie stresuje.
Jutro kilka spotkań
w tym jedno 
najważniejsze.

Mam wrażenie, że biegam
ganiając swój ogon.
Ciężkie takie bieganie gdy właściwie nie widać celu.
Czekam aż ktoś klaśnie w ręce
i pokaże dokąd mam biec.

Czuję, że długo tak nie pociągnę.
Mam dość siebie takiej marudzącej
(mam wrażenie, że tylko to ostatnio umiem).

Moja siostra urządza mieszkanie
- wspieram  na ile mogę
(głównie przez telefon) - 
uwielbiam to robić to mnie relaksuje :)
Głównie kieruję się intuicją
ale jestem zodiakalnymi rybami
więc intuicja to moja mocna strona:)


Chyba jestem w pułapce.
Labiryncie, z którego nie znajduję wyjścia.
Miotam się.
Czekam co się wydarzy.
Wiem, że przecież musi być jakieś wyjście...




"Nikt nie przypływa."