stylesheet' type='text/css'>

piątek, 23 grudnia 2016

Wpadłam na chwilę....i dalej lecę...

Wiele razy już siadałam żeby coś napisać. Naprawdę.
Miałam nawet w głowie co chcę napisać ale za każdym razem jak zaczynałam, to zaraz kończyłam. Najczęściej padałam zmęczona nad klawiaturą.
Ostatnio sporo się dzieje. Tak w ogóle, a nie tylko w pracy (sic!).
Zmiany w pracy dały mi trochę oddechu i już nie boli mnie brzuch w niedzielę wieczorem z powodu poniedziałku. Pracy jednak mam bardzo dużo i niezmiennie angażuję się ponad miarę. Rozglądam się na boki, uważnie obserwuję rynek - chętnie zmienię pracę ale podchodzę do tego na spokojnie. Zacznę mocniej działać w styczniu.
Teraz Święta. Przypuszczam, ze przejdą bardzo szybko i zanim się obejrzymy będzie już wiosna.
Mam nadzieję, że ta wiosna będzie ciepła i piękna i dobra dla moich przyjaciół.


A na święta, życzę Wam (i sobie) żeby wszystko było wolniej i spokojniej. Żeby było zdrowo - aktywnie i smacznie. Kolędowo i ciepło. Rodzinnie, ale bez nerwów.
Wesołych Świąt wam życzę!







niedziela, 20 listopada 2016

O drogę nie pytam, nie pytam nikogo.

- Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? - mówiła dalej.
- To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść - odparł Kot-Dziwak.
- Właściwie wszystko mi jedno.
- W takim razie również wszystko jedno, którędy pójdziesz.
- Chciałabym tylko dostać się dokądś - dodała Alicja w formie wyjaśnienia.
- Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szła dość długo.
 

Alicja w Krainie Czarów, Lewis Carroll



wtorek, 1 listopada 2016

Mój październik


Piosenka października to u mnie: Krzysztof Zalewski "Miłość Miłość"


sobota, 1 października 2016

Bridget baby

Myślałam, że to będzie głupi film.
Może najmądrzejszy nie jest ale bardzo, bardzo śmieszny.
Naprawdę polecam!:)))

Znalezione obrazy dla zapytania bridget baby
 




poniedziałek, 12 września 2016

Urlop - dużo czytania, dużo oglądania.

Hej!
Wracam po 2 tygodniowej nieobecności. Nieobecności tutaj i nieobecności w świecie online w zasadzie. Byłam off i starałam się bardzo być bardzo off ale często niestety się to nie udawało.
Urlop minął mi zbyt szybko. Byliśmy trochę w domu, trochę u rodziców, w Puszczy Sandomierskiej i okolicznych miastach, miejscowościach, a na koniec w Krakowie.
To był urlop na tzw. spontanie. Miały być Mazury, ale Pan B. uparł się na las.
Grzyby miały być. Niestety była zbyt duża susza ale były spacery po lesie, rowerowe wycieczki, zwierzęta. Pewnego popołudnia wzięłam kartkę i długopis i napisałam coś co miało się pojawić na blogu  jako post jak tylko znajdę tam net. Netu nie było więc przepisuję teraz kilka zdań napisanych wtedy pod wpływem chwili, które pozwolą być może poczuć klimat tamtych dni:
---------------
Nie ma żadnego planu. Budzę się kiedy akurat mam ochotę. Wstaję i piję kawę na tarasie. Słychać w oddali porykiwanie jeleni, właśnie zaczyna się rykowisko. Gra Radio Kielce lub Trójka ale tylko czasem bo najczęściej grają żaby z pobliskiej sadzawki. We wsi chyba 10 domów i duże gospodarstwo rybackie. Jeden sklep spożywczy w czwartki otwarty od 11:00 - tak mówią miejscowi. Straż łowisk objeżdża stawy na skrzypiącym rowerze chyba dwa razy dziennie. Ciszę przerywa szczekanie psów, śpiew ptaków lub strzały z pobliskiego poligonu. Długi spacer, później długo rozpalany grill, długo grillowana karkówka i długie leżenie na kocu - czytanie książek, myślenie o niczym. Noc. Przeraźliwie cicho i ciemno jak nigdy jeszcze nigdzie. Widać wszystkie gwiazdy, chyba naprawdę wszystkie jakie w ogóle można zobaczyć gołym okiem. 
Spokój.
Przychodzi tu kot. Naje się, napije i śpi. Taki chyba sąsiedzki ale swój. Nie jest łatwo o spokój w głowie, ten potrzebuje więcej czasu. 
Tylko te komary....
 -----------------
Komary były okropne. Miejsce jak najbardziej polecam na weekendowe wyciszenie, na grzyby, na rowery. Nie ma TV, nie ma internetu. Cisza, książki, kominek w domku, gry planszowe, rozmowy z mężem. To był dobry czas. Kiedy zatęskniliśmy za miastem wybraliśmy się do Sandomierza na sobotni obiad. To około 30 kilometrów. Byliśmy w Sandomierzu pierwszy raz 6 lat temu, na pierwszym wspólnym weekendowym wypadzie z Panem B., który był wtedy moim chłopakiem (hehe jak to brzmi) teraz wybraliśmy się na spacer swoimi śladami sprzed lat. Fajny spacer.

Z Sandomierza pojechaliśmy do Krakowa. Byłam tam po raz pierwszy "nie przejazdem". Mieliśmy zjeść śniadanie na rynku ale się nie udało, trochę mało czasu mieliśmy na to, ale zjedliśmy obwarzanki krakowskie i też było pysznie. Kraków jest piękny i na pewno można się w nim zakochać, na razie jednak jest u mnie na pozycji numer 4 ale sądzę, że jeszcze za mało go widziałam, za mało go znam. Jestem pewna, że niedługo tam wrócimy z Panem B. na dłuższy pobyt.

Akumulatory ładowaliśmy też na wsi u rodziców. Zbieraliśmy ziemniaki, zjedliśmy kilogramy śliwek, opalaliśmy się, spędzaliśmy czas z rodzicami i siostrą.

W międzyczasie kilka spraw w Warszawie - lekarz, badania, mechanik  i inne takie, na które nigdy nie ma czasu.

Urlop minął nam tak szybko, że nawet nie wiem kiedy minęły te 2 tygodnie.
Odpoczywałam, ładowałam akumulatory, starałam się nie myśleć o pracy ( z pracy niestety do mnie zadzwoniono 2 razy i niestety - odebrałam:// ), starałam się nie planować za wiele, poddać się chwili. Nie udawało mi się to tak w 100 % ale bardzo się starałam.

Jutro powrót do pracy. Jak zawsze po urlopie obiecuję sobie, że odpuszczę.
Na ile się da, zobaczymy...
Najważniejsze co wymyśliłam - odpoczywać muszę zdecydowanie częściej niż raz w roku!
(mix zdjęć robionych telefonem)









































Chciałam jeszcze przez chwilę, choć przez chwilę poczuć tamten klimat.
Ugotowałam dziś więc kompot ze śliwek i upiekłam śliwkowe ciasto.




Dużo pomieszanych zdjęć bo i ten czas był taki pomieszany. Trochę taki, trochę siaki.
Ale bardzo miły, bardzo ważny. Rozleniwił ale i dodał sił.
Sił, które będą bardzo potrzebne.

Eh.... no to czas spać bo jutro do pracy - mimo, że pogoda letnia i wcale się pracować nie chce.
Dobrego tygodnia Wam życzę.

niedziela, 28 sierpnia 2016

Weekendowelove

Miał być pierwszy weekend urlopu... i niestety nie wyszło.
Bardzo ważne sprawy, bardzo pilne i bardzo "nikt ich zrobić nie może"...
sprawiły, że idę jutro do pracy :/ - musiałam przełożyć urlop o jeden dzień, ale od wtorku mam już urlop! Wyczekany, wytęskniony.
Od kilku miesięcy jadę na oparach więc doładowanie baterii jest mega, mega wskazane.
W weekend było mi więc trochę smutno
ale starałam się nie marudzić za bardzo.
Był więc czas na spacer po lesie:


 Na spotkanie z Alexandrem:

Na pyszny domowy obiadek (i na piwko w Bosko-Włosko)



No i na nicnierobienie przed TV:



Na piosenki:


 

I na YT:

(super dziewczyny - wciągają:))

 

Przeżyć jakoś jutro te 8 godzin i odpoczywać w końcu!
W końcu!!!

niedziela, 21 sierpnia 2016

Szczerze

Dobry wieczór.
Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku.
U mnie tak w skrócie.
CIĘŻKO
Ciężki czas w pracy - wiadomo - u mnie zwykle w pracy ciężko://
ale na szczęście od 29.08 mam urlop i 14 dni odpoczynku:)!!!
Gdzie jedziemy? Jeszcze nie wiemy - jak zwykle zdania są podzielone.
Ja bym chciała Mazury, Pan B. Puszczę Sandomierską,
jeśli się nie dogadamy to pewnie jak zwykle Bieszczady:)
bo Bieszczady są dobre ZAWSZE!:)
LATO
Kolejna sprawa - lato.
Lato mija bardzo szybko, ostatnio odliczam dni...do urlopu, do wypłaty, do spotkania z Aleksandrem, a wiadomo, że jak się liczy dni to mijają kilka razy szybciej. Więc lato mija.  Głównie mija mi w bloku, czasem na wsi, na rowerze ale jakoś tak w tym roku się dzieje, że najczęściej z wywieszonymi językami spędzamy letnie dni pod klimatyzatorem. Na szczęście w powietrzu czuć już moją ukochaną jesień. Powoli nastawiam się na długie wieczory z świecą, gazetką, laptopem lub z książką - moje ukochane spędzanie czasu. Jesieni! Czekam - jestem gotowa na Twoje przyjście.
CZAS 
Kolejne lato mija, kolejne lato a ja nic. Nic nie robię, koncentruję się na tym, na czym powinnam koncentrować się być może teraz najmniej - na pracy. Przeżywam do szpiku kości strach o bliskich, a bliscy to rodzina, która przecież sobie jakoś radzi. Szpik kości mnie boli i paraliżuje każdy ruch. Jakże mogę myśleć o sobie, jak egoistycznie zamknąć się na innych? Chora jestem od tego myślenia. W myśleniu się niedługo doktoryzuję a czas mija. Nie czeka na mnie, nie czeka....
BLOG
Umiera. Nawet czasem siadałam i coś pisałam ale to było znów jęczenie, znów służył jako ściana płaczu. Obawiałam się komentarzy, ze powinnam cieszyć się drobnymi sprawami, nie marudzić, że inni mają gorzej. I nie publikowałam. Szukam dobrych chwil i staram się je przeżywać. Szkoda czasu wtedy na pisanie gdy się coś chce przeżyć żeby nie przegapić.
STRACH
Już chyba kiedyś pisałam, to nawet nie strach to taki irracjonalny lęk. Lęk przed tym co się może stać, a na co nie mam żadnego wpływu. Im bardziej się staram tym gorzej. Im bardziej mi zależy tym bardziej okazuje się, że nikt tego nie oczekuje. Nikt nie potrzebuje. A ja się boję. Staram się skontrolować wszystko aby zminimalizować ryzyko, a co chwilę przeżywam klęskę. Nie udaje się. Frustracja się pogłębia. Chciałabym zarządzić wszystkim i wszystkimi, a wszystko się buntuje. Nie do zniesienia. Silniejsze to ode mnie i od racjonalnego w głowie  "odpuść".
Pan B.
Zawalam na całej linii. Nie wiem o nim teraz nic. Czego potrzebuje, o czym myśli i jak bardzo czuje się samotny. Mało rozmawiamy. Staram się ostatnio być lepsza, poświęcać więcej czasu na nas. Wychodzi różnie. Najbliższy człowiek stał się numerem 3 ... może 4... dopiero niedawno zrozumiałam, że robię źle. Wybacza, ma cierpliwość. Myślę, że jakoś to będzie.
INNI
Zawsze najważniejsi. Cokolwiek robię myślę, że zawsze kogoś zawiodę. Wyjadę do siostry - mąż zły, nie wyjadę - ona zawiedziona. Pojadę na wieś - nie pomogę drugiej w zakupach, nie pojadę - smutno rodzicom itd. Przejaskrawiam ale taki mam stan umysłu ostatnio, stan emocji. Nie pytam siebie - na co masz ochotę bo czuję się winna. Normalni ludzie tak nie mają, ja mam. Staram się coraz bardziej nad tym panować. Jakoś łapię oddech i staram się interesować tylko trochę.
ŻYCIE
Muszę wziąć w swoje ręce i zacząć jakoś normalnie żyć. Jeszcze ten jeden raz.











sobota, 6 sierpnia 2016

On

Taka miła sobota.
Tylko On i ja.
On co w końcu znalazł trochę czasu i ochoty żeby spędzić razem sobotę.
Ja - spokojna, nie krzycząca, miła.
Ostatnio mamy tak mało takich chwil.
Tak bardzo mi ich brakuje.

niedziela, 24 lipca 2016

Nic

Nic się nie dzieje.
Urlop za miesiąc.
Dzień za dniem,
płynie sobie czas.
Nic.
Naprawdę nic.

sobota, 16 lipca 2016

B.

Od jakiegoś czasu wciąż mamy inne zdanie
na każdy prawie temat.
Tak bardzo jesteśmy różni.



sobota, 9 lipca 2016

Dlaczego nie ?

Boję się, że moje życie wywróci się do góry nogami,
że nie zapanuję nad tym co mnie czeka,
że sama sobie nie dam sama rady, a nikt mi nie pomoże,
że będę zmuszona kogoś poprosić o pomoc,
że będę musiała z tej pomocy skorzystać,
że będzie coś nie tak,
że stanie się coś naprawdę złego,
że jeśli tak się stanie - nie przeżyję tego,
że jest za późno,
zdecydowanie za późno,
że stracę pracę,
że wypadnę z rynku,
że nie będę umiała nic zrobić dobrze,
że nie wystarczy mi pieniędzy,
że będę oceniana,
że nie będę w stanie już nic dla nikogo zrobić,
że zawiodę wszystkich,
że będę jeszcze grubsza i już nigdy nie schudnę,
że wszystko wymknie się spod kontroli,
że plany już nigdy nie będą miały miejsca,
że będę musiała dać z siebie dużo,
że będę musiała Mu zaufać bardziej,
że się po prostu do tego nie nadaję.

Strach jest dziś większy niż pragnienie,
a motywacja spada.

Mimo, że to już 5 lat.



 

poniedziałek, 20 czerwca 2016

90 dni

Spróbuję.Jeszcze raz.

piątek, 17 czerwca 2016

Czego tak naprawdę bym teraz chciała....

... zamknąć oczy, posłuchać morza, złapać za rękę, zapomnieć o wszystkim.
... żeby mnie ktoś porwał bym chciała. Zabrał daleko.

Maksymalnie latem pachnące piosenki sobie nucę...
(mimo, że jeszcze 2,5 godziny do końca pracy)



wtorek, 14 czerwca 2016

Now.

W wolnych chwilach wracam do wpisów z początków bloga.
Czasem się cieszę,
ale częściej mi smutno,
że nic się nie zmieniło.


sobota, 11 czerwca 2016

Gap Year

Ostatnio często myślę, że mam już 33 lata, że tyle się wydarzyło...
a właściwie nic...
Żyję bardziej cudzym życiem niż własnym i nie buduję własnej historii.
Często myślę na ile jestem taka naprawdę, a na ile staram się spełniać czyjeś oczekiwania.
Bardzo dużo myślę DLACZEGO taka jestem ale niestety nie znalazłam jeszcze odpowiedzi na to pytanie.
Myślę, że jestem za mało odważna i za słaba na taki Gap Year i po cichu zazdroszczę tym co potrafią jeść, modlić się i kochać. :) I już.

Poczytajcie w wolnej chwili o takim roku mojej znajomej Martiny
Można się rozmarzyć:))
 

piątek, 27 maja 2016

Andrew





 "Znowu mi się śniło, że świat się rozpada,
a ja nie wiem co robić, czy go trzymać czy puścić?
Jestem niespokojna, ciągle się zamartwiam
tym czy będzie wojna, a może mam już raka?"

niedziela, 15 maja 2016

Będzie dobrze.

Ciężki weekend minął jak pstryknięcie palcami....
nie zauważyłam, że był.
Tzn, to że był ciężki to zauważyłam :(
ale minął stanowczo zbyt szybko, mimo wszystko.
Jutro znów poniedziałek. 
Zapowiada się trudny tydzień
oby wystarczyło mi siły.
 
Życzę Wam dobrego tygodnia.

Samoświadomość

Kiedy coś mówisz, to naprawdę tak myślisz?
Ile w twoim myśleniu i obrazie świata jest Ciebie, a ile głosu Twoich rodziców?
Mamy, która stworzyła ci w głowie obraz "idealnej" kobiety, żony , matki...
Taty, w którego oczach stawałaś się kobietą i tworzyłaś obraz mężczyzny.
Czy to, że MUSISZ zrobić codziennie obiad mężowi to Twoja chęć, ustalenie z mężem,
czy jakiś wewnętrzny imperatyw, który  popycha Cię bezwiednie do kuchni, mimo, że stałaś 9 godzin w pracy albo biegałaś ze spotkania na spotkanie w wielkim stresie.
Czy słyszałaś całe życie - musisz nauczyć się gotować bo tak robią dobre żony.
Jaka jest Twoja wizja dobrej żony? A matki? ....
Możnaby bez końca.......
Świadomość siebie, swoich pragnień, swojego zdania i obrazu wszystkiego 
może pomóc w swoim domu, w swoim życiu - żyć inaczej.
Jeśli to wiesz - być może inaczej wychowujesz swoje dzieci, jesteś inną matką i żoną, 
a może inną kobietą niż Twoja matka.
To jest bardzo, bardzo trudne bo przecież nie jest łatwo oddzielić tego co jest w Tobie od urodzenia, od tego co nabyłaś poprzez życie.
Na co dzień o tym nie myślimy, 
chyba że myślimy...
Myślicie?

Ja nie myślę ale staram się coraz częściej podchodzić do wszystkiego z taką refleksją -
jak mnie ukształtowała rodzina i czego nie chcę powielić w dorosłym życiu?

Nie znam się kompletnie na psychologii, obserwuję świat.
Po prostu.
Pewnie to wszystko jest prostsze niż mi się wydaje.
(Albo jeszcze trudniejsze)
 
Zastanawialiście się kiedyś nad tym w ogóle?

 

wtorek, 3 maja 2016

Majówka

No i po majówce.
Domowo - rodzinnej.
Trochę na wsi, trochę w Warszawie.
Ciepło i deszczowo.
Wesoło i smutno.
Krótko:(
Nadzieja, że wiosna naprawdę już jest,
a lato za chwilę będzie.

Poranne marzenie

3 maja.
Budzi się przede mną, całuje w nos.
Kawą pachnie w całym domu, słyszę jak smaży
najlepszą na świecie jajecznicę.
Powoli otwieram oczy, zmusza mnie do tego słońce, 
które wpada przez uchylone okno
razem z wiosennym, chłodnym jeszcze, powietrzem.
Jest cicho i tak dobrze.
Nic więcej nie trzeba.

---

Jeszcze nigdy nie miałam takiego poranka ://

---
 
A jak wyglądał wasz dzisiejszy?

poniedziałek, 2 maja 2016

Majowe drzewa

Majówka trwa... nasza w rodzinnych stronach.
Zrobiłam mnóstwo zdjęć (głównie Aleksandra)
a tym co spędzają majowy weekend w pracy
chciałabym pokazać kawałeczek wiosny:)



poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Smutek mam we krwi"

Jedna głowa za mała jest żeby to wszystko zmieścić.
Dużą mam głowę, a jednak nie daje rady.

Mam silne postanowienie poprawy -
zwłaszcza wobec Pana B.
- bo ostatnio zbyt wiele zawaliłam.

Każdy ma jakieś granice cierpliwości.
On jest bliski swojej. 
Wiem to.

Tylko nie wiem jak wszystko pogodzić.


 

niedziela, 24 kwietnia 2016

O muzyce

Czasem cię podglądam.
Dziwne. 
Głupie.
Jednak nigdy przedtem i nigdy już potem 
nie spotkałam nikogo kto słucha dokładnie
 DOKŁADNIE
 tego samego co ja.



sobota, 23 kwietnia 2016

Rodzina, ach rodzina:)

Najpierw był bunt...
jak to ja nie mam rodziny?
Mam - przecież jesteśmy MY.
Później sama wkręciłam sobie, że to nie rodzina
i że w zasadzie nie musimy żyć jak rodzina wobec tego.
Obiad oddzielnie, hobby oddzielnie, zakupy oddzielnie...
z czasem coraz więcej oddzielnie.
Długo trwało - chyba jeszcze nie do końca jest tak -
zanim zrozumiałam, że teraz to jest moja rodzina numer jeden.
I, że jest to rodzina prawdziwa.

piątek, 22 kwietnia 2016

Moje siostry - matki

Uświadomiłam sobie dzisiaj, ze moje siostry
są wspaniałymi matkami.
Naprawdę.
Niby oczywiste ale jakoś tak to do mnie dzisiaj mocno dotarło...
Jedna - 
bawi się z maleńkim synem skarpetką, kręci nią ósemki
po to by jej syn śmiał się jak na najlepszej komedii.
 Nosi go, choć wcale nie jest lekki, prawie nie śpi.
Umie wszystko, pięknie się nim opiekuje choć to jej pierwszy raz.
Jestem z niej taka dumna!
Druga - 
robi wszystko żeby jej dorastające dzieci mogły na nią liczyć, 
rozmawia z nimi, troszczy się, daje radę. 
Naprawdę daje radę. 
(choć czasem ledwo sama oddycha).
Dzisiaj jej córka powiedziała, że jest super mamą.
Imponuje mi mądrością matczyną. Naprawdę.
Trzecia - 
chodzące ciepło. Nie wiem skąd nauczyła się tego ciepła,
nasza mama jest trochę inna niż ona. 
Oddałaby wszystko dla dzieci i ma świętą cierpliwość.

I niby wszystkie matki świata zrobią dla dzieci wszystko,
to te trzy najbardziej mnie zadziwiają.
Bo w tej roli nigdy im się tak szczególnie nie przyglądałam jak teraz.
Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, co robi każda z nich.
I nie mogę wyjść z podziwu jak sobie radzą z trudnościami.
( a jest ich sporo).




czwartek, 21 kwietnia 2016

Na stres...

Każdy ma swój sposób. Ja uciekam w bajki.
 Dziś do kina, na 3D:)
http://www.clickonline.com/movies/video-the-jungle-book-full-trailer/34268/

środa, 13 kwietnia 2016

Niby mama

Jestem matką.
Mojego męża, rodziców, młodszej siostry...
Wydaje mi się, że jeśli nie będę miała ich pod opieką/kontrolą
to sobie nie poradzą.
To się pewnie da jakoś wyleczyć?! :)
Dzwonię zbyt często, sprawdzam, mówię co mają robić żeby było dobrze.
Nie zakładam, ze sami to wiedzą - najczęściej staram się ich wyręczyć.
Dorosła baba - dorosłych ludzi://
Meczy mnie to bo niestety nie pozwala normalnie funkcjonować.
Stałe myslenie czy wszystko ok, czy pamiętają wziąć leki, pójć z dzieckiem na szczepienie,
 założyć czapkę.
Myślę, że ich to męczy dużo bardziej niż mnie.
Ja tak po prostu żyję od lat.
I wcale nie od kilku.

Chce coś z tym zrobić ale czy się da?:)
Poszukam odpowiedzi.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

10 kwietnia

Są takie dni, które przypominają o ważnej prawdzie
"Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..."
to jest jeden z takich dni.
Daleko od polityki, blisko serca -
smutno mi.
Po prostu.

piątek, 8 kwietnia 2016

Cicho jakoś....

Minęły dwa tygodnie.
Smutno trochę, że nie mam o czym napisać.
Nic się nie dzieje, życie ucieka przez palce, czas płynie szybko.
Zrobił sie taki nudny ten blog.
Nie ma co poczytać, a obiecywałam sobie, że to się zmieni.
 Kiedy ktoś mnie pyta "co słychać?" opowiadam o cudzych życiach
bo w moim życiu głównie praca.
Nie mam troche pomysłu jak to zmienić.
... bardziej nie mam odwagi.



sobota, 26 marca 2016

Wielkanoc


Niech te  Święta dadzą Wam nadzieję, na kolejne dni...
bo po Wielkim Piątku zawsze przychodzi Niedziela Zmartwychwstania!

Wesołych Świąt!

sobota, 19 marca 2016

Od dawna już wiem.

Trudno zapomnieć wydarzenia, w których było tyle emocji.
Różnych emocji  - strachu, upokorzenia, złości, bólu, ale też radości, 
oddania, miłości i ogromnej naiwności.
Czasami wracają we wspomnieniach te chwile.
Z czasem coraz wyraźniej pamięta się tylko dobre chwile.
Z czasem coraz więcej się zapomina i wybacza.



A czas płynie jakby nigdy nic..





poniedziałek, 14 marca 2016

Na raz, dwa, trzy, cztery...

Chcę słońca na twarzy, ciepła.
Roweru, wiatru we włosach.
Wyjechać chcę.
Wyjechać tam gdzie cicho i ciepło.



Tyle się ostatnio wydarzyło.

środa, 9 marca 2016

Again

Mam bardzo, bardzo dużo pracy.
:(

poniedziałek, 29 lutego 2016

Jeden taki dzień

Raz na cztery lata zdarza się taki dzień.
29 lutego - fajna data.
Szkoda, że tyle niefajnych rzeczy się dziś stało.
Dobrze, że to raz na cztery lata.

 Marzec to już prawie wiosna.
Może jakoś to będzie...

niedziela, 28 lutego 2016

Sunday


Nie umiem dbać o relację.
Często bywam sama.



wtorek, 23 lutego 2016

33

To pierwsze urodziny, które mnie jakoś tak dziwnie zabolały.
(A myślałam, że co najmniej do 40 mnie to nie spotka.)
A  jednak.... 
przestraszyła mnie dzisiaj ta liczba.


niedziela, 21 lutego 2016

Samotność.

Gdybym miała teraz wolne kilka tysięcy to poszłabym na studia podyplomowe.
Interesuje mnie temat employer brandingu ostatnio
i choć to nie mój zakres
to postanowiłam się przynajmniej przypatrywać, 
przysłuchiwać i obserwować koleżankę, 
która się u mnie w pracy zajmuje EB, a jest moją biurową sąsiadką.
Może, któraś z Was się tym zajmuje i może mi polecić
jak rozwinąć swoje umiejętności i jak pokierować karierą
żeby móc się EB zajmować?
Chętnie posłucham:)

Weekend zajęło mi wertowanie pracuj.pl
postanowiłam odmienić swój los:)
Powertowałam, nic nie wysłałam.
Tak to szybko go nie odmienię.

Mąż dochodzi do siebie,
ale weekend spędził przeważnie na spaniu
więc spędziłam samotnie 2 dni przed kompem i tv.
Nie lubię to.
(wiem, że się tak nie mówi!)
 
 Samotność weekendowa
to taka gdy robimy wszystko oddzielnie.
Nie lubię takich weekendów od jakiegoś czasu.

Ten tydzień zapowiada się wyjazdowo
 (znów Bydgoszcz)
i pracowicie.

Mam nadzieję, że szybko minie 
i kolejny weekend będzie lepszy, ciekawszy!
Czego i Wam życzę.

Powodzenia zwłaszcza tym, dla których ten tydzień jest bardzo ważny!
 
 


wtorek, 16 lutego 2016

Słońcaaa!

Wróciłam do siebie.
Porzuciłam katar (trochę oddałam mężowi) i kaszel, i wróciłam.
Nie znoszę być chora. 
To jest stan, w którym tracę nad wszystkim kontrolę - bardzo tego nie lubię.
Teraz mogę już pracować, spać, wychodzić do ludzi...
wróciłam.

Męczą mnie bardzo krótkie wieczory,
pracuję do 17:00, do domu docieram koło 18:00
( o ile wyjdę normalnie z pracy)
zakupy po drodze i robi się 19:30...
 oczywiście na pewno jeszcze można wiele zrobić do 23:00
ale jakoś ta zima i zmęczenie powodują,
że poza kilkoma minutami w sieci, kolacją i tv
nie robię ostatnio nic.
Żyjemy tak od weekendu do weekendu.
Czasem udaje się urwać godzinę czy dwie na kino
czy piwo ze znajomymi
ale bardzo niewiele mam takich chwil.

Przyjdzie wiosna - wszystko się zmieni.
Zobaczycie.
Energii mi trzeba.
Słońcaaaa!



-- // -- 
... a może się starzeję...
za tydzień już 33.
 

sobota, 13 lutego 2016

Niech moc będzie ze mną:)

Katar nie słabnie.
Leków trochę mam i mam nadzieję, że szybko zadziałają bo mało śpię.
A miała być Manufaktura w Łodzi.
Trudno, będzie za tydzień.
Ten weekend w domku - łóżko, dresik...
kiedyś takie lubiłam bardzo - teraz trochę mniej mnie to kręci.
 Będę więc gotować rosół, pić herbatę z miodem i cytryną 
i słuchać radia Zet Chilli :)

Żałuję tylko Gwiezdnych Wojen.
Od 5 tygodni, mąż o 20:00 w niedzielę robił popcorn
i oglądaliśmy kolejne części sagi, 
do której byłam do tej pory nastawiona negatywnie.
Prawda jednak jest taka, że nie znałam zupełnie tej historii.
Ostatnią część, najnowszą, powinniśmy obejrzeć w kinie jutro
ale przez ten katar to nie jestem pewna czy nam się uda:(

Dobrego weekendu Wam życzę :))




czwartek, 11 lutego 2016

Aaaaa psik ... czyli spotkał katar Panią B!

Wszyscy kichają wokół...
Przeziębiłam się i ja.
W pracy już chorowali prawie wszyscy 
przyszła i na mnie pora.
Na szczęście jutro już weekend.
Odpocznę i może szybko wyzdrowieję:)
 

środa, 10 lutego 2016

Plany

Przychodzi taki dzień gdy planuje się, że będzie ich conajmniej dwoje.
Będą miały Twoje oczy i jego temperament.
Imiona spisuje się na kartce i planuje, planuje, planuje...
A potem przychodzi dzień i drugi, miesiąc, kolejne miesiące...
i ktoś się z tych planów chyba śmieje :/
Podobno tak po prostu jest i już.
I mija czas i plany sie czasem zmieniają
i chyba nie ma w tym nic złego.
A jednak...

wtorek, 9 lutego 2016

Pustka

Siadam do komputera i jakoś nie mogę złożyć zdania w całość.
Od kilku dni.
 Może to minie niedługo.
Oby:)

sobota, 30 stycznia 2016

Sobota

Obudził mnie dzisiaj przeraźliwy ból głowy.
Taki jakiego nie miałam już dawno.
Ostatnio dużo śnię, ale to nie przez te sny.
Całą sobotę spędziłam więc w łóżku
bo jak się okazało to zatrucie pokarmowe,
a nie migrena.
Głowa bolała, a ja spałam
męczona wyrzutami, że właśnie tracę sobotę.
Już kiedyś o tym pisałam - nie jest to normalne.

Jutro ( za 14 minut) niedziela
mam nadzieję, że nie stracę tego dnia.
Oby jutro głowa bolała mnie mniej.
Ehhhhh..... oby!
 

sobota, 23 stycznia 2016