Kontynuując trochę poprzedni wątek...
to nie jest tak, że chcę przestać pisać.
Myślałam o tym ostatnio jakoś więcej
i wiem, że chcę pisać wciąż.
Ale od początku...
Kiedyś bardzo dużo jeździłam służbowo,
wieczory w hotelu spędzałam na zwiedzaniu internetu...
Wtedy, przypadkiem, znalazłam bloga mojej koleżanki ze studiów.
Przeczytałam go od deski do deski jednej nocy... a trochę tego było:)
I wtedy sobie przypomniałam mój stary blog, taki pisany tylko sobie, na hasło
i trzy kłódki ... znalazłam jakieś archiwum... przypomniałam sobie siebie - tamtą...
i napisałam jakiś
post ...
i tak się zaczęło.
Nie miałam żadnych założeń.
Pisałam ot tak ...
wiedząc,że i tak nikt
tego nie czyta.
Później okazało się,że jednak zaglądacie...
pojawił się
komentarz...
drugi, trzeci ...
Sama też wędrowałam po blogach...
niektóre stały się codziennym dodatkiem do kawy...
a później to kawa stała się dodatkiem do nich.
Do gry weszły emocje bo historie, o których czytałam przecież wydarzyły się
naprawę.
Zaczęłam się przyzwyczajać, lubić ... czasem tęsknić.
Czytałam i coraz częściej myślałam -
ale to musi być fantastyczny człowiek.
Poznałam osobiście dwie z Was.
Fantastyczne spotkania, fantastyczne Wy.
Coraz bardziej sieć staje się drugim życiem.
Często czuję się w obowiązku napisać coś mądrego..
ale bywa,że nic mądrego nie mam do powiedzenia.
Jak to w życiu..
Niczego tu nie udaję.
Może za bardzo jestem sobą.
Ale będę.
Po prostu.
Bo taka jestem.
I myślę sobie, że przecież nadal piszę sobie...
miło mi, że czytacie
ale wciąż piszę to co chcę, czuję, lubię
- nie wiem skąd wzięło się to myślenie:
blog jest nijaki
ja jestem nijaka.
Może mam chwilowo słabszy czas...
zbieram się w sobie.
Dziękuję Wam za miłe słowa.
Nie zdawałam sobie sprawy, że wciąż tyle z Was tu zagląda:)
Fajnie, że jesteście.
:))