Podobno 30 lat temu była bardzo ciężka zima.
Spadło mnóstwo śniegu.
Mama w drodze do szpitala
kupiła czerwoną sukienkę w białe grochy,
dla mojej siostry.
(W sklepach były wtedy same szarości i nie było nic ładnego,
a tu taka okazja...:))
Podobno urodziłam się o 18:00
we wtorek.
Jestem zodiakalną rybą.
Upiekłam dzisiaj tort.
Truflowy.
Tort pierwszy w życiu.
I chyba nawet mi się udał.
Dostałam mnóstwo życzeń, ciepłych słów.
To bardzo miłe.
Najbardziej jednak zaskoczyli mnie dzisiaj nowi sąsiedzi, którzy
przyszli z transparentem i zaśpiewali mi 100 lat.
Dostałam też kubek "Dla 100 % kobiety".
Moi nowi sąsiedzi są przesympatycznymi wariatami:)
Bardzo się cieszę, że wkrótce będziemy żyć w jednym bloku.
Zapomniałam dzisiaj przez chwilę o tym wszystkim
co "miało być do 30-tki"., a o czym myślę od kilku dni.
I traktuję te urodziny, zdecydowanie, jako przełomowe.
Nie zmienia to jednak faktu, że w zasadzie to nie lubię urodzin.
Krępuje mnie przyjmowanie prezentów.
Zdecydowanie wolę je dawać.
W związku z tym
chciałabym móc dać komuś prezent.
Komuś w Was.
(to się chyba fachowo nazywa candy)
Jutro napiszę o szczegółach,
a dzisiaj ...
a dzisiaj ...
pójdę już spać.
Bo od jutra zaczynam życie
Pani po trzydziestce.
-- // --
Jeśli jesteście rodzicami to zamiast życzeń -
powiedzcie swoim dzieciom,
że dzień, w którym się urodzili
był jednym z najpiękniejszych dni w waszym życiu.