Coraz częściej i tym bardziej, że zostawiłam go chorego trochę.
Martwię się. Ostatnio coraz częściej o różne rzeczy się martwię i o różne osoby.
O Pana B się martwię najbardziej.
Ale czekam do soboty kiedy zasypiając będziemy znów dyskutować na jaki kolor pomalujemy ściany w przedpokoju. I znów będzie pięknie i normalnie.
Wierz mi, nie ma nic nudnego w tęsknocie! Paradoksalnie jest w niej dużo nadziei! Tylko zerknij na swój post, a się przekonasz :) Poza tym gorzej by było tęsknić za cudzym mężem ;D ...a tak, sama rozkosz! :) Trzymam kciuki za przedpokój - sami ostatnio zasypiamy z taką dyskusją na ustach :)
OdpowiedzUsuń