To, co razem przeżyliśmy przez te (prawie) 12 lat
to zawsze zostanie między nami.
I choć bywało różnie -
zawsze będzie dla mnie,
w pewien sposób,
najważniejszy.
Bo On i ja na Placu Zbawiciela - pijący grzane wino
to idealny pomysł na piątkowy wieczór.
-- // --
Mąż, któy rozumie taką przyjaźń to wielki skarb.
ooooo napiła bym się grzanego wina na Placu Zbawiciela :)
OdpowiedzUsuńTo kiedy? :)
Usuńkawałek na ten Plac mam :) ale chętnie się wybiorę !
Usuńchyba zrobię jutro wino z pomarańczą :)
OdpowiedzUsuńmniammm :)
UsuńA jak przekonałaś męża żeby zrozumiał taką przyjaźń? Im dłużej czytam Twojego bloga tym większe podobieństwo między nami widzę :)
OdpowiedzUsuńZnam M. dłużej niż Pana B.więc jak mnie poznał to już wiedział,że M. jest częścią mojego życia. Przywykł...tak jakby to był brat:) Choć czasem widzę, że troszkę jest zazdrosny:)Podobieństwo jest bardz możliwe- jestem taka podobna do wszystkich - zwyczajna i też lubię sobotnie gdakanie:))
UsuńPiękny Plac jest wieczorową pora ...
OdpowiedzUsuńZawsze jest piękny:)
UsuńPrzyjaciel-facet! Super! Zazdroszczę ^^
OdpowiedzUsuńWyrozumiały ten Twój mąż ... ;)
Wyrozumiały, to prawda:)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńtaki mąż to prwadziwy skarb, ale mój też - też wyrozumiały:))))
OdpowiedzUsuń:)))
Usuńa czy pan M. też traktuje Was tylko jako prtzyjaciół?:) Tak sobie myślę wlaśnie...:)) Pozdrawiam - Kaśka
OdpowiedzUsuńNa pewno:)
Usuń