Po raz kolejny od czwartku
pochylam się nad klawiaturą
i chyba tym razem naprawdę nie mam nic do powiedzenia.
pochylam się nad klawiaturą
i chyba tym razem naprawdę nie mam nic do powiedzenia.
Niestety jedyne co przychodzi mi do głowy to jakieś smutki.
Można zrzucić wszystko na jesień
- no tak... jesień...
Pewnie, że jesień...
moja wspaniała, ukochana....
więc dlaczego to ma być jej wina?!
Może hormony
(najprawdopodobniej hormony)
od wielkiej radości
przechodzę do wielkiego smutku
i tak w nim trwam
i naprawdę
nie nie nie
nie potrzeba mi pocieszenia.
To minie
prawdopodobnie
minie
wraz z pierwszym śniegiem.
A na razie zapadam się, zapadam...
i jeśli się uśmiecham
to tylko dlatego, że tak trzeba.
to tylko dlatego, że tak trzeba.
w kwestii uśmiechu mam teraz podobnie :/ ale staram się myśleć, że i mi to kiedyś minie...
OdpowiedzUsuń:( MUSI!
Usuńmówisz, że to hormony? to będę sobie tak swoje humory tłumaczyc :)
OdpowiedzUsuńNie tłumaczę humorów, "truję się" pewną dawką od niedawna więc szukam tam przyczyny:) Bo gdzieś przecież być musi.
Usuń