Za cokolwiek się zabiorę
rodzi się stres.
Poruszam się jak dziecko we mgle.
Dzisiaj ktoś na mnie podniósł głos
- "wprowadzać zmiany trzeba umieć..."
nie wierzę, że nawet nie zadrżał mi głos
zdumiona patrzyłam i zabrakło mi słów.
Komunikacja tam wymaga wiele cierpliwości.
Mojej cierpliwości.
Nie tracę pewności siebie i wiary w siły.
Chcę zrobić wszystko na raz,
a to okazuje się niemożliwe
więc się frustruję.
Wszyscy chcą ze mną rozmawiać,
a ja mam przecież tyle do roboty.
Pracuję wiec po kilkanaście godzin
i ledwo żyję.
Wiem, sama tego chciałam.
Potrzebuję czasem się przytulić
i nie myśleć o niczym.
Bywa ciężko.
Ano bywa cieżko, u mnie też ostatnio pracowo nie lekko, ten brak komunikacji, absurdy...
OdpowiedzUsuńAle damy radę, damy :)
Musimy
Usuńcierpliwości Ci życzę. i pewności. to przejdzie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)))
UsuńWidzę, że nie tylko u mnie jakiś szalony czas.
OdpowiedzUsuńAle to minie i u mnie i u Ciebie. Mam nadzieję.
Minie, minie trzeba chwilkę poczekać i będzie dobrze:))
UsuńPrzytulam!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń:*
UsuńStres nie jest naszym sprzymierzeńcem, ale może uda Ci się go jakoś opanować. W sumie nie ma nic ważniejszego poza Tobą i Twoim dobrym samopoczuciem, pamiętaj o tym. Życie mamy tylko jedno.
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak mocno trzymam za Ciebie kciuki pod każdym aspektem codziennych wyzwań :*
Dziękuję:))
Usuń