Kończy się lipiec,
a ja jeszcze nie poczułam, że to lato.
W zasadzie to chyba najmniej lubiana przeze mnie pora roku
więc może dobrze, że ot tak przeleci...
Przepływa przez palce...
rozpływa się w mailach i spotkaniach.
Dzisiaj pomyślałam, że to jednak niedobrze.
Że za dwa lata się obudzę i powiem
"ojej to już kolejne lato, które mija poza mną..."
To lato szczególnie szybko mija.
Nie snuje się leniwie gorącymi dniami...
tylko bardzo szybko znika
znika z każdym dniem bardziej
z coraz krótszym dniem.
Wiecie, że jestem jesienna.
Że wrzesień to mój ulubiony miesiąc.
Do jesieni jednak jeszcze chwila...
jeszcze nie jedną kawę uda mi się wypić na balkonie.
Przypomniała mi się dzisiaj piosenka.
Ale nie przypomniał mi się tytuł i nie mogłam jej zaleźć.
Ale pamiętałam, ze kiedyś ją wrzucałam tutaj/
Jak dobrze czasem móc wrócić do postów sprzed jakiegoś czasu.
Ja tegoroczną końcówkę lipca lubię bardzo ;)
OdpowiedzUsuńWe wrześniu bierzemy ślub, więc chyba też wypada mi polubić ten miesiąc :P
OdpowiedzUsuńNo pewnie!:)
UsuńWreszcie ktoś z mojej "branży", te peany na temat lata są wykańczające (mnie), mimo-zami życie się zaczyna!
OdpowiedzUsuńFajny blog:)
:))Mimo-zo ja też z Lubelszczyzny:)
UsuńWreszcie ktoś z mojej "branży", te peany na temat lata (mnie) wykańczają. Mimo-za-mi życie się zaczyna!
OdpowiedzUsuńFajny blog:)