Trzeba było wsiąść do samochodu o 6:10, przetrzeć zaspane poświątecznie oczy, wcześniej 3 minuty poświęcić zaszronionym szybom (już -1 je ładne przykrywa skorupką szronu) i ruszyć w drogę...
Na szczęście wielu Warszawiaków zostało w domach więc na ulicach troszkę luźniej niż w normalny dzień.
Praca zaskakująca... była przekonana, że niewiele osób dotrze, a tu frekwencja prawie 90% no no no...
w głowie jednak kołatało się tysiąc myśli niezbyt związanych z pracą... co znów zaburzało efektywność...
Ale co trzeba było zrobić - zrobiłam :)
Po powrocie do domu ( także w korku o 1/3 mniejszym niż w normalny dzień) zabrałam się za sprzątanie....
i jakoś tak mi poszło, że posprzątałam wszystko na błysk :)
Lubię porządek. Wszędzie. W domu, w otoczeniu, w pracy, w głowie...
jestem dość uporządkowana i lubię mieć wszystko zaplanowane. I wtedy jest ok. Przewidywalnie.Dobrze.
Lubię też odliczać dni ...
1 stycznia będzie 3 rocznica bycia naszego z Panem B parą.
Od faktu "Państwo B" minęło 178 dni, a jak dobrze pójdzie za 365 dni odbierzemy klucze do naszej dziury :)
I tak sobie odmierzam czas, czekam na Pana B. (dzisiaj późno wraca z pracy) zajadam cini minis, słucham jak mi serce bije i staram się nie stresować.
Uspokajam się znajomym głosem i kojącymi piosenkami (jak np ta...) i myślą, że za 2 dni znów weekend :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz