Chciałabym mieć prawdziwe życie. Nie wirtualne - takie gdzie relacjonuję co robię i jak wyglądam ale prawdziwe - MOJE. To leżenie w łóżku skłania do refleksji. Ze świata bloga przeniosłam się na Instagram i na WhatsUp i uświadamiam sobie, że życie realne - wzloty i upadki, dobre dni i te bardzo złe - to jest prawdziwe życie i prawdziwe przeżywanie. Za dużo czasu spędzam w Internecie. Stanowczo. Musze zająć się budowaniem swojego życia, poświęcić czas na zdrowe gotowanie, jakiś ruch i przede wszystkim dla Pana B.
Myślę, że to dobry plan:)
-----------
Ten post nosił pierwotnie tytuł ;"Plan B.". Później wpadłam do Tekstualnej nadrobić zaległości. Przeczytałam
TO i zmieniłam tytuł. Bo trzeba być Planem A. Dla siebie.
Ja chyba już jestem z tym wirtualem na dobre "zrośnięta" - i chociaż czasami mam wielką chęć go porzucić, to i tak zawsze wracam...
OdpowiedzUsuńNo wiadomo, ze nieuniknione. O balans chodzi.
UsuńOstatnio przestałam istnieć wirtualnie, ale jednak realne życie zaczyna mnie przerastać. To nie takie proste niestety.
OdpowiedzUsuń