stylesheet' type='text/css'>

poniedziałek, 6 lutego 2017

Choroba jasna!

Podobno ciało  samo wie kiedy powiedzieć stop. Daje znaki  - zaopiekuj się mną. Moje od dłuższego czasu próbowało coś powiedzieć ale od dwóch tygodni już tak serio krzyczy... krzyczy moim kaszlem i gorączką i ogromnym katarem. Zaczęło się od zatok i kropli na katar od lekarza, który chyba chciał mnie troszkę zbyć. Musiałam 3 dni później pójść po antybiotyk, który faktycznie dopiero zaczął stawiać mnie na nogi. Więc tak sobie leżę w domu pod kocem i się staram dbać o siebie. Nie umiem jednak odpoczywać. Nie umiem myśleć o lekach, babskich serialach, książkach... a przecież mogłabym, powinnam. Myślę znów o całym świecie, o kłopotach innych. Wydaje mi się, że to mi w ogóle nie pomaga wyzdrowieć ale znów nie wiem co z tym mogę zrobić?
To znaczy w zasadzie to wiem - uświadomić sobie, że nie każdemu i nie we wszystkim mogę pomóc, że nie zawsze też muszę. Bo to moje "muszę" wpędza mnie w poczucie winy, bezradność  w kolejne, a myślenie o sobie w następne.Tylko czemu czuje się winna? Czemu myślenie o sobie rozpatruję w kategorii winy?
Tego jeszcze nie odkryłam ale może jeszcze kilka dni pomyślę i coś wymyślę:) Czasem myślę jednak, że chyba lepiej byłoby pogadać z kimś kto się na tym naprawdę zna. Bo nie umiem sama zdecydować jaki sposób myślenia o świecie jest zdrowy i normalny, a jaki już nie?

Na razie muszę się wyleczyć. To plan numer 1 :) Zwolnienie mam do jutra, dzisiaj kończę antybiotyk. Jeden dzień na zebranie się w sobie i znów praca. Praca, od której tak dobrze czasem odetchnąć.
Marzy mi się wypad weekendowy, gdzieś poza Warszawę, gdzieś na dwa dni ładowania akumulatorów, które już mi się właściwie całkiem rozładowały:/ Tylko musi być w rozsądnej cenie
i nie na końcu Polski. Może coś polecicie?:)


-------

Bardzo proszę wszystkich, których losami się przejmuję aby nie odczytali źle mojej intencji. Nie chodzi o to, że nie chce pomóc i nie można mnie angażować. Chcę tylko sama w sobie umieć ocenić na ile to co myślę i jak przeżywam jest adekwatne do problemu. Bo widzę sama, że często dużo bardziwj wszystko przeżywam niż powinnam po prostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz