stylesheet' type='text/css'>

niedziela, 26 lutego 2017

Co ostatnio zjadamy?

Są takie trzy kobietki w sieci, których osobiście nie znam ale często czytam co piszą, oglądam ich zdjęcia i filmy, które nagrywają. Inspiruje mnie wiele osób, tych w Internecie też, ale te trzy Panie szczególnie polubiłam. To Justyna, Basia i Monika - pewnie większość z Was też je zna. Kiedy mam takie chwile - "jestem do niczego, nic mi się nie udaje..." to wpadam do nich na dziesięć minut czy na dwie i zaraz mi lepiej. Mądre te dziewczyny są, takie normalne, mówią, że one też mają gorsze dni i problemy. I naprawdę polubiłam je wirtualne.
Dlaczego Ci o tym mówię? Bo ostatnio zainspirowały mnie na dobre. Chyba przypadkiem tak się złożyło, ze gdy byłam chora niedawno, a jak wiesz przez prawie miesiąc nie mogłam pozbyć się kataru na przemian z kaszlem, totalnie straciłam apetyt na mięso. Po prostu nie mogłam piec, smażyć, gotować, kroić mięsa... straciłam też jakby smak i umiejętność doprawiania go. Pan B. mruczał pod nosem, że coś jest nie tak z tym kotletem, a ja patrzyłam na kotlet z daleka z miną pt. jakże można to jeść? Musisz wiedzieć, ze byłam wielką wielbicielką wędlin  - dzisiaj mam wrażenie, że ich skład to sama sól.


Znam już trochę siebie i wiem, ze mój organizm umie poprosić o pewne witaminy czy składniki mineralne - znacie to też - drżąca powieka albo taki apetyt na pomarańcze, że nie można się przed nim obronić. Ja też tak miewam i tutaj też uwierzyłam swojemu wewnętrznemu głosowi, który odrzucił mięso.


W tym samym czasie natknęłam się na posty dziewczyn o zdrowym jedzeniu i wpadłam. Stąd ten wstęp o ich blogach i inspiracji.
Zaprosiłam też do takiego jedzenia Pana B., który na razie dzielnie sobie radzi. Nie jesteśmy ortodoksyjni, słuchamy siebie. Ja jeszcze tak nie miałam, ale jeśli Pan B. ma ochotę na kotleta to zjada go na obiad w barku w pracy. Zdarzyło się to jednak dopiero jeden raz, a trwamy tak już miesiąc. Co więc jemy?
Jemy sery i jajka, jemy też ryby, jemy kasze, warzywa strączkowe i wszelkie inne jemy też owoce. Jemy gluten - choć pewnie wszystkie obecne mody i poradniki polecają by go wykluczyć - jemy, ale staramy się jeść jak najmniej pieczywa, a pszennego nie jemy w ogóle.
Cukier - samo złooooo :)). Staramy się jeść go jak najmniej i zastępować owocami, orzechami ale nie czytamy etykiet z ketchupem aby znaleźć taki bez cukru. Mamy taką zasadę, że jeśli coś można zrobić samemu i wiedzieć co jest w środku to lepiej tak niż kupić "gotowca".



Myślę, że raczkujemy, pomagają nam przepisy z sieci, np:

http://ervegan.com/
http://www.jadlonomia.com/
http://ammniam.pl/
Czytam o tym trochę i faktycznie mimo, że to może chwilowa moda to jednak zdrowa. 
Nie wydajemy na nią zbyt dużo pieniędzy, kg kaszy czy papryki to dużo mniej niż kg mięsa lub szynki, naprawdę gdyby to była droga dieta na pewno bym jej nie stosowała:) Można jeść siemię lniane zamiast chia albo zmielić wiórki kokosowe zamiast gotowej kokosowej mąki - smak ten sam, wartość ta sama, a dużo taniej.
Takie jedzenie to preludium do rezygnacji z pieczywa i cukru - taki rozbieg. Wiem, że jest mi potrzebny.
Jesz, najdasz się i nie czujesz się ciężko. Choćby po to warto.
Jestem z nas dumna, że dzielnie przygotowujemy kotlety z kaszy jaglanej czy pastę z fasoli. Wiecie co jest najbardziej zaskakujące, że zmienił nam się smak. Wszystko smakuje lepiej, intensywniej. Naprawdę.
W jedzeniu naprawdę jest moc i tylko od nas zależy co zjadamy. Życzę Wam dobrych wyborów i smacznej niedzieli:)







2 komentarze:

  1. Brawo :) Trzymam kciuki, żeby dalej szło Wam tak dobrze. Najważniejsze to słuchać swojego organizmu.
    Ja zaczęłam piec chleb w domu. Mięso czasem jadam, ale dużo rzadziej niż kiedyś. Częściej ryby albo po prostu warzywa, kasze itp. Wyciskarka - nasz nowy zakup - to od tygodnia świetna opcja na dostarczenie nam porcji owoców i warzyw w soku. Zaczęłam zauważać, że faktycznie nabiał i cukier mi nie służą - więc wyeliminowałam je na tyle na ile mogę.
    Zbieram się do rozpisania swoich posiłków. Zbliżający się zabieg i konieczna lekkostrawna dieta i inne rzeczy to będzie dobry moment.
    Zajrzę zaraz na polecone przez Ciebie blogi. Szukam też fajnych książek o kuchni roślinnej właśnie.

    Uściski;*

    OdpowiedzUsuń
  2. To jecie bardzo podobnie do mnie :) Warzywa, kasze, strączki, jaja, ryby... ja jem także sporo białego sera. Mięso jem, ale bardzo rzadko (np. raz na kilka tygodni) i jak mam na nie ochotę, to uznaję, że powinnam i po prostu zjadam. Nie ma potrzeby żadnych deklaracji, że czegoś nie zjem już nigdy, ani żadnej szufladki typu "pescowegetarianizm" :)
    Ale stawiam na przewagę (bez skrajności) zdrowych produktów i dużą liczbę posiłków przygotowywanych w domu. I nieodmiennie od lat wierzę w warzywa :)
    Chyba jesteśmy na dobrej drodze ;)
    A przynajmniej na podobnej ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń