Katar nie słabnie.
Leków trochę mam i mam nadzieję, że szybko zadziałają bo mało śpię.
A miała być Manufaktura w Łodzi.
Trudno, będzie za tydzień.
Ten weekend w domku - łóżko, dresik...
kiedyś takie lubiłam bardzo - teraz trochę mniej mnie to kręci.
Będę więc gotować rosół, pić herbatę z miodem i cytryną
i słuchać radia Zet Chilli :)
Żałuję tylko Gwiezdnych Wojen.
Od 5 tygodni, mąż o 20:00 w niedzielę robił popcorn
i oglądaliśmy kolejne części sagi,
do której byłam do tej pory nastawiona negatywnie.
Prawda jednak jest taka, że nie znałam zupełnie tej historii.
Ostatnią część, najnowszą, powinniśmy obejrzeć w kinie jutro
ale przez ten katar to nie jestem pewna czy nam się uda:(
Dobrego weekendu Wam życzę :))
Dużo zdrówka! Inhalacje na katar proponuję- pomagają. :)
OdpowiedzUsuńHeh... ja również nie znałam tej historii i oglądałam dopiero teraz w tv ;) szczerze mówiąc jakoś bardzo mnie nie powaliła, M odpadł już przy pierwszej części, więc oglądałam sama ;) nie rozumiem fenomenu tego filmu ;)
OdpowiedzUsuńnajwyżej ostatnią część obejrzysz za tydzień, wtedy katar na pewno już odpuści ;)
zdrówka życzę :)
U nas też choróbska... Zdrówka!
OdpowiedzUsuńZdróweczka ;)
OdpowiedzUsuńMy z Mężem jakiś czas temu też obejrzeliśmy wszystkie części Gwiezdnych Wojen. Wcześniej pojęcia nie miałam o co tam chodzi ;)
Może jednak uda Ci się trochę podleczyć i film nie przepadnie :) A nawet jeśli - to możecie nadrobić zaległości innym razem. Zdrowia!
OdpowiedzUsuń