stylesheet' type='text/css'>

środa, 17 kwietnia 2013

"Gdzie wiosna spaliną oddycha "


Myślałam, że już mnie to nie rusza...

Ten rytm, 
który wyznacza stukot obcasów po chodnikach.
Trąbienie aut , szum szyn tramwajowych, 
"puf, puf" - uderzenia pary z przyulicznych kawiarenek,
 z których wyskakują na chodnik panie z gorącymi kubkami w dłoniach,
Myślałam, że mi to minęło.
Obijanie się o przypadkowych przechodniów w przejściu podziemnym,
patrzenie pod stopy, żeby się nie potknąć.
Schody...
schody....
... schody.

A jednak.

Kiedy mijam centrum miasta,
przejeżdżając pod nim metrem,
wsiadam do zatłoczonego tramwaju
po to by później
gęsiego po chodniku
maszerować
z tłumem trybików, maszyn
mieszczących się w szklanych wieżowcach
 - to nie myślę o tym zwykle, 
że przecież mogło być inaczej...

A jednak mnie to rusza.
Jednak nadal rytm miasta 
wywołuje przyjemny dreszcz.
Zwłaszcza wcześnie rano, gdy wszyscy spieszą się do pracy.
Nie często mam okazję Ją taką oglądać -
budzącą się.


To miasto poranne jest moim ulubionym.
Jeszcze nie w pełni obudzone,
 ale już nie śpiące.











Wiem, że już była
ale niezmiennie mnie zachwyca:




--- // ---

Odpowiednie dawkowanie sobie pewnych doznań jest drogą do ciągłego zachwytu
nad Tą, która jest tak często  nielubiana.



16 komentarzy:

  1. Czuję to samo. Gdy stoję rano na peronie czekając na pociąg, który zawiezie mnie do mojego szklanego wieżowca, gdy coraz więcej ludzi się w nim tłoczy przestępując z nogi na nogę. Gdy biegnę do tramwaju, a potem do pracy. Czasami zajdę na jajecznicę w innym wieżowcu, wtedy czas na chwilkę staje w miejscu, ale gdy z niego wychodzę i znowu podążam w stronę fabryki, ponownie czuję się jak trybik. Uśmiecham się w windzie, witam się na recepcji, włączam komputer... Mnie też to wciąż rusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nawet w dżungli szklanych domków można spotkać normalnych ludzi:))))

      Usuń
    2. A można! Znam takiego jednego normalnego ludka z tamtych okolic :*

      Usuń
  2. Uwielbiam podróże metrem...jak jestem we Warszawie to potrafię jeździć w tą i z powrotem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przeciwnie. Za każdym razem jak wsiadam - modlę się żeby nic złego się nie stało. To chyba nie jest normalne?!

      Usuń
  3. a ja tam tego nie lubiłam...
    i nie lubię dalej.. wiejska baba chyba ze mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego jak napisałam : "odpowiednie dawkowanie". Lubię moją Warszawę na uboczu ale od czasu do czasu lubię poczuć też tę "centralną" :))

      Usuń
    2. o widzisz ;-) ja tam marze o domku.. z ogródkiem i takie tam. póki co prędzej go sobie narysuje

      Usuń
  4. Pamiętam jak w czasach studiów miałam praktyki w Warszawie. Niby już parę ładnych lat żyłam w dużym mieście, ale jak weszłam w stołeczną codzienność, to zupełnie nie mogłam przywyknąć do tych tłumów ludzi i wracając na weekendy do Łodzi miałam wrażenie, że wróciłam na spokojną wieś ;) Jednak wolę swoje brzydsze i mniej tłumne miasto, choć ruchu tramwajów też mi brak, jak na dłużej pojadę do swojej rodzinnej małej mieściny.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja wrocławianka ale kocham Warszawę....spędziłam w niej kilka lat...tam na świat przyszedł mój Synek...to będzie zawsze dla mnie wyjatkowe miasto...i tam znalazłam pracę kótrą naprawdę bardzo lubiłam....

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy odnalazłabym się w Warszawie. Ale Poznań lubię. Coraz bardziej, skoro to ma być moje miasto, musimy się polubić. A wiosenne poranki spiesząc do pracy czy na uczelnię lubię bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż boję się to napisać Devi ... ja nie przepadam za Poznaniem:(

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Byłam w Krakowie tylko jeden raz. I tylko w nocy. Nie wiem jakie to miasto. Mam je na liście na ten rok:))

      Usuń
  8. tak pytam, bo myślałam, że byłaś, ja w sumie też je mam na liście, tylko czasu wiecznie brak:)

    OdpowiedzUsuń