Grzecznie jednak o 23:00 poszliśmy spać. Niestety.... około 1:00 obudziły mnie kłótnie pomieszane ze śpiewem... i tak do 3:30 ... aż ze śpiewem grupa panów weszła (ledwo) do taksówki pod blokiem. Zupełnie nie mogłam spać więc patrzyłam na śnieg jak pada, na zataczających się pod blokiem panów, na chmury i na ulicę ... dlatego dzisiaj jestem niewyspana i zmęczona i bez energii.
W takie soboty najlepiej pospać, poleżeć, odpocząć...
Ale ja jestem chyba jakaś nieprzystosowana ... nie zasypiam w dzień, nie umiem aż tak się zrelaksować żeby zasnąć. Myślę wciąż o tysiącu rzeczy do zrobienia. Zamiast więc leżeć i myśleć postanowiłam je zrobić:)
Sprzątanie poszło szybko bo Pan B. bardzo pomógł, później zjedliśmy sznycle z indyka, pranie wstawione, zakupy zrobione... ufff ... :))
Teraz sobie oglądam aranżacje salonów i słucham ulubionej Norah...
Pojawił się u nas śnieg ... :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz