Siedzę znów nad pustą kartką.
Nie wiem czy napisać ...
o weekendzie,
o jednym dniu urlopu, który miałam dzisiaj
czy o tym, że jutro idę do pracy
i już dzisiaj mi słabo na samą myśl o tym.
Podobno to normalne - to tempo, te zasady, ci ludzie
że to kwestia przyzwyczajenia.
Nie mam kondycji, łapię zadyszkę...
gdziekolwiek jest meta
czuję, że po drodze mogę paść.
Czuję, że więcej wkładam
niż czerpię.
To może normalne na początku
ale ja już nie jestem na początku.
Jestem już na półmetku początku
więc liczę na to, że będzie lepiej.
Nie jest.
Kiedyś musi w końcu wyjść słońce. Nie może być całe życie źle. Głowa do góry!
OdpowiedzUsuńhttp://matkapolkawniemczech.blogspot.de Pozdrawiam
Może za dużo o tym myślisz? Za mocno chcesz? Żyj dla siebie i męża, a nie pracy. I umów się ze mną w końcu na kawę!!!
OdpowiedzUsuńZmień pracę, bo ta Cię wykończy - serio.
OdpowiedzUsuńKażdy zakręt się kiedyś kończy. W końcu też musi być lepiej, choć czasem brak już cierpliwości w oczekiwaniu na ten moment.
OdpowiedzUsuńżyjemy w ciągłym wyścigu szczurów.
OdpowiedzUsuńtylko po co?
dokładnie - po co???? pzdr. Alicja Sz.
OdpowiedzUsuń