Jutro znów staję na starcie o 6:00
i czekam na wystrzał.
Potem biegnę, coraz szybciej
każdego dnia coraz szybciej
aby jakoś dobiec do mety w piątkowe popołudnie.
Nie jest lekko, buty mam niewygodne,
nie znam trasy, po drodze kilka osób
spycha mnie z toru.
Co jest na końcu poza metą...
jeszcze nie wiem.
Jest moment na położenie się na bieżni
i oddychanie pełnymi piersiami.
Nie zwyciężyłam jeszcze ani razu,
więc wciąż staję do tego wyścigu.
Co poniedziałek o 6:00 rano.
Przestałam o tym myśleć,
że płynie czas, że nie mam szans,
że inni są szczęśliwsi.
Do dzisiaj.
Wróciła myśl -
z inną miałby wszystko,
a co ja mogę mu dać
poza
nieobecnością?
to bądź obecna, bądź przy nim, nie można dać się zwariować - Alicja Sz.
OdpowiedzUsuńA co to znaczy "wszystko"? Chyba trochę na wyrost te słowa...
OdpowiedzUsuńA co do obecności - wierzę, że można znaleźć sposób na trochę czasu. I że liczy się jakość, nie ilość.
Pozdrawia Juti - żona męża, który jest baaaardzooo rzadko w domu (a jeszcze dzieciaki trzeba "obrobić" ;) ).
Siebie mu dajesz. A jesteś wspaniała.
OdpowiedzUsuńDla każdego "wszystko" oznacza co innego. Nie myśl za niego. Żyj z nim, bądź przy nim, ale nie kombinuj. ;) My- kobiety mamy skłonności do przesadzania, zamartwiania się, zbytniego myślenia, a do czego to prowadzi? Do NICZEGO, tylko do popadania w smętny nastrój.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry!
Mam "złotą radę". Jest trochę wulgarna, ale efektywna :)
OdpowiedzUsuńGdy Twój wewnętrzny krytyk zaczyna Ci wmawiać takie pierdoły, spójrz w lustro i powiedz do niego : "spierd*laj" :)
Działa.