Przez ostatni tydzień siadałam kilka razy do komputera żeby napisać co u mnie.
Nawet sobie zapisałam listę rzeczy, o których trzeba i o których warto.
Ale listę zgubiłam, a życie zajęło mnie w stu procentach więc musiałam zająć się tym co tu i teraz.
Gdybym miała tak w dwóch słowach streścić ostatni czas...
Praca - nie nadążam już za tym co się tam dzieje, nie nadążam za zmianami, za nastrojami.Codziennie robię listę "to do", codziennie wykreślam dwa punkty, a dopisuję dziesięć. Tą drogą daleko nie zajdę, ale chwilowo nie mam innego pomysłu. Za trzy tygodnie duże ważne wydarzenie, za które w części odpowiadam więc nerwy są i pracy też coraz więcej. Mój nowy zespół to wielkie wyzwanie ale wspaniali ludzie z potencjałem, mam nadzieję, że razem stworzymy coś wielkiego. (Tak, wciąż bardzo lubię swoja pracę!).
Pan B. - kiedy wydawało mi się, że znam już swojego męża jak nikogo, on wciąż pokazuje strony, których nie znam, nie przypuszczałam nawet, że takie ma. Zaskakujący i codziennie inny. Uczy mnie cierpliwości i siły. (Wiem jednak, że jestem słabym uczniem.)
Zdrowie - leki, które biorę mają przykre skutki uboczne - wywołują okrutne mdłości. W ulotce napisali, ze mija po kilku dniach... czekam aż minie te kilka dni bo jeśli tak będzie się działo dalej to nie dam rady i wrócę chyba z reklamacją do mojego lekarza :)
Stres - już dawno się tak nie denerwowałam - ostatnio - wszystkim. Staram się uzupełniać magnez ale nie widzę na razie zbytniej poprawy. Wiem, że może czas jakoś poukłada wszystko ale na razie nie jestem spokojna.
Rodzina - we czwartek, tak jak w zeszłym roku (klik) mogę wyjść z pracy wcześniej po to żeby spędzić czas z rodziną. Już dzisiaj mi smutno na myśl o tym jak wszyscy będą przeżywać swoje popołudnia. Coś jednak może do tego czasu wymyślę:)
Mieszkanie - chcemy kupić sofę (bo w IKEA do 15 maja promocja) ale chyba to przegapimy, poza tym nic nowego nie mamy chcemy zrobić większy remont jakoś latem - taki od razu większy na razie nie mamy na to czasu.
Tak oto w skrócie wygląda ostatnio moje życie.
Dużo. Szybko. Mocno.
Za dużo, za szybko, za mocno.
Ale jeśli tak ma być...
prowadź.
(klik)
Co bierzesz? Bromergon?
OdpowiedzUsuńNie, biorę dwa leki ale nie chcę tu pisać jakie.
UsuńAle przynajmniej coś się dzieje, stagnacji brak. U mnie czasami kilka dni zlewa się w jeden. Gdy pada deszcz i siedzimy w domu. I tak źle i tak niedobrze.
OdpowiedzUsuńKiedy mnie zaprosisz więc?:))
Usuń"gdy pada deszcz i siedzimy w domu, stagnacja" itp. - czyli w zasadzie norma:), bez obrazy, ale to nie jest chyba porównanie podobnego kalibru
UsuńJak się ratujesz z tych mdłości? Gdy mnie męczyły nudności po tonach pożeranego duphastonu, doraźnie pomagała banalna herbata z rumianku. Wystarczała mała filiżanka mocnego, gorącego naparu (wypijałam wprawdzie duszkiem i na wdechu bo smak to dla mnie miało mało wykwintny, ale przynajmniej było skuteczne). Spróbuj, może i Tobie choć troszkę pomoże.
OdpowiedzUsuńBiorę aviomarin :)
UsuńJak jest dużo, szybko, mocno, więcej można zrobić... paradoksalnie...
OdpowiedzUsuńCzasem takie dużo, mocno i szybko jest dobre :) Trzymam kciuki za mniej stresu, mniej skutków ubocznych leków i więcej spokoju. :)
OdpowiedzUsuń