stylesheet' type='text/css'>

sobota, 15 września 2012

Coraz bliżej...

Byliśmy z Panem B. na spotkaniu sąsiadów naszego nowego bloku. 
Właśnie wróciliśmy.
Przychodzą prawie zawsze te same osoby. Szkoda, że tak mało.
Ale przychodzą osoby bardzo sympatyczne:)
Każdy jest inny, każdy ma inny gust
ale łączy nas jedno:
wielkie pragnienie posiadania 
WŁASNEGO
domku.
Większość będzie miała mieszkanie około 38 m
ale to nie wielkość się liczy.
Liczy się, że może już niedługo będziemy mogli w końcu być u siebie:)))
Doczekać się już nie mogę!



Faza "pieczenie"

Jesień to grzyby, dynia, ziemniaki, śliwki...
Nie lubię dyni. Jest dla mnie owocem, a nie warzywem...
może nigdy nie jadłam smacznie przygotowanej ale jakoś mnie nie ujmuje...Lubię wyraźne smaki.
Nie jem grzybów - o tym już pisałam. Po prostu mi nie smakują.
Ziemniaki już w tym tygodniu były. 
Przyszedł więc czas na śliwki............

Tarty uwielbiam.
Mam jeden przepis na "oko"
postaram się przybliżyć:

pół kostki masła
1,5 szklanki mąki
2-3 łyżki cukru pudru
2 żółtka
szczypta soli

A na wierzchu - może być wszystko
dzisiaj będą po prostu śliwki węgierki 
i kruszonka z kokosem.

Ciasto zagniatam i wyklejam nim blachę do tarty
wysypuję śliwki pokrojone na połówki (bez pestek oczywiście)
i wstawiam do piekarnika 180 - 200stopni bez termoobiegu na pół godziny.
Po pół godzinie skubię na ciasto kruszonkę:
zagniatam pół szklanki mąki, pół szklanki cukru, pół kostki masła i 100g wiórków kokosowych
i zapiekam jeszcze 15 minut.

Robiłam dzisiaj pierwszy raz...
chyba będzie jadalna:







Planuję...

Plan jest taki -
 moje 30 te urodziny w 2013 r. będą już w naszym nowym domu.


Oby się udało:)

aaa i kupie sobie - bo już dawno miałam to zrobić taki drobiazg:

Bransoleta z grupą krwi A Rh+
http://www.apart.pl

piątek, 14 września 2012

Piątkowe popołudnie...


Już niedługo Jaś będzie na świecie.
Już niedługo skończą się kawki na mieście i godzinne rozmowy przez telefon.
Ale póki co......


Umiem mimo wszystko naprawdę szczerze cieszyć się z nimi :)
ABS jesteś dzielna dziewczyna i dasz sobie ze wszystkim radę!

Za każdym razem jednak gdy się z nią widzę nie mogę się nadziwić
 jak bardzo zmieniło się moje nastawienie do tej dziewczyny. 
Jak sobie przypominam jak bardzo jej kiedyś nie lubiłam.... niewiarygodne ! :)






The end...

Na zakończenie urlopu - kierunek Arkadia :)
Trochę szkoda bo w końcu wyszło słońce ale czas chyba kupić jesienny lakier do paznokci...
no i spotkać ABS bo już dawno nie widziałam jej brzucha:) 
Jeszcze tylko szybko ugotuję kalafiorową
i w drogę:)
A jutro kierunek - działka.
Po ostatnim deszczu i  tym słońcu dzisiaj muuuuszą być grzyby!:)
(czy wiecie, że ja nie jem grzybów - bardzo mi nie smakują ale za to  kocham ich szukać po lesie:))

czwartek, 13 września 2012

Na deszczowe popołudnie...


W Warszawie pada od rana.
Mimo to musiałam pojechać na Królewską do banku.
Lubię ją nawet jak pada.



Ale wtedy lubię też posłuchać sobie muzyczki... 




Jak to drzewiej bywało...



L.Staff
Kartoflisko

Pod niebem, co jesiennym siąpi kapuśniakiem,
Na sejm zlatują wrony w żałobnym zespole
I z krzykiem krążą nisko nad kobiet orszakiem,
Rozpinając swych skrzydeł czarne parasole.

A robotnice w twardym, cierpliwym mozole,
Okryte - każda innym - barwistym wełniakiem,
Dziobią pilnie motyką ziemniaczane pole,
W miękkiej ziemi stopami zaparte okrakiem.

Pośród mgły i szarugi, przemokłe do nitki,
Grudy grzęd rozgarniają schylone najmitki
I spod zeschłych badyli i płytkich korzeni

Zbierają krągłe bulwy, jak jaja spod kwoki,
I rzucają je w wiadro lub ceber głęboki,
Co głucho grzmią jak bębny na odmarsz jesieni.


---------

Wrzesień
zbieranie ziemniaków...
wczesny zachód słońca....
palenie ognisk na polach (to płoną wysuszone kłącza)
dym...
dym ciągnie się smugą poprzez wiele pól
bo wielu pali...
 i ten zapach... doskonale zapamiętany :)
A później  piec - 
 ... taki z kaflami
i babcia smażąca placki z utartych - właśnie tych wykopanych - ziemniaków.
U mnie takie placki nazywało się blinami.
(wiem, że w innych regionach bliny to zupełnie inne danie)
ciepło od pieca i zapach placków...
ehhh.....
chciałam wczoraj, chociaż na chwilę, żeby mi tak zapachniało jak kiedyś...

więc

obrałam 1 kg ziemniaków
starłam na tarce (na oczkach jak do buraczków na ćwikłę)
dodałam 2 jaja i mąki tak na oko... (ze 3 łyżki może)
sól i pieprz (nie dodaję cebuli)

 i usmażyłam na oleju (niestety żadne oliwy ani masła ani nic innego nie wchodzi w grę)


po usmażeniu na złoty kolor odłożyłam na ręcznik papierowy na chwilkę
(ale te placki muszą być trochę tłuste...)

Wiem, że można jeść ze śmietaną, sosami....
Pan B. je z ketchupem :)
a u mnie jadło się z cukrem ....
 (babcia ani mama nigdy nie dodawały cebuli i może dlatego)


I taka to wczoraj była u nas kolacja.
I trochę wspomnień przy okazji...

Naprawdę robię się coraz bardziej sentymentalna... (zadziwiające....)

PS. Trochę pokombinowałam ze zdjęciami - taka zabawa więc każde inne - przepraszam wrażliwe oczy ( a wiem, że kilka takich tu bywa:))

środa, 12 września 2012

Jest dobra na wszystko :)


Jesień

Wiem, wiem....
powtarzam się...
ale wciąż niezmiennie 
KOCHAM JESIEŃ

Tumblr_m9vw9hbx3n1rfi64yo1_500_large
                                                                                    weheartit.com

wtorek, 11 września 2012

Lekarze

Trochę wstyd... ale wciągnęło mnie na maxa.
Może Toruń, a może Różczka, a może... rola Małaszyńskiego i inni aktorzy,
 a może...
może przypomniały mi się czasy totalnej wolności...


 ... może też (chyba przede wszystkim) Neo Retros  :)