stylesheet' type='text/css'>

sobota, 31 grudnia 2011

2011

Zwykle w wigilię Nowego Roku podsumowuje się rok stary ...
Kilka rzeczy ważnych w moim życiu wydarzyło się w 2011 ... przede wszystkim stałam się z Panny J. - Panią B. :) Druga z najważniejszych  rzeczy to kredyt w Euro i  kupienie "dziury" :))

2 lipca 2011

Bardzo miłe wspomnienie z 2011 to wakacje w Kotlinie Kłodzkiej i wycieczka do Pragi
 (już jako Państwo B.)


Zieleniec


.....
2011 to  jeden z najbardziej obfitujący w wydarzenia rok w moim życiu....
... a dzisiaj idziemy z Panem B. uczcić naszą rocznicę bycia we dwoje - trzecią rocznicę :)


Życzę Wam wszystkim udanej zabawy dzisiaj, a jeśli nie zabawy to przynajmniej miłych podsumowań :)



piątek, 30 grudnia 2011

Dziadek ...


Pamiętam taki wierszyk... ... pamiętam z dzieciństwa....
i słowa w nim nie do końca wtedy zrozumiałe...

" [...] Czym jest śmierć?
Podróżą z biletem bezpowrotnym, który każdy ma raz...
Dorośli na ten temat nie chcą mówić dużo.
Śmierć to jest nieobecność w wielu miejscach na raz..."






30 grudnia 2010 o 13:15 odeszła jedna z najważniejszych osób w moim życiu ... 
Mimo, że to już tyle czasu minęło, ja nadal nie mogę w to do końca uwierzyć...





środa, 28 grudnia 2011

Środa, a jakby poniedziałek....

Trzeba było wsiąść do samochodu o 6:10, przetrzeć zaspane poświątecznie oczy, wcześniej 3 minuty poświęcić zaszronionym szybom (już -1 je ładne przykrywa skorupką szronu) i ruszyć w drogę...
Na szczęście wielu Warszawiaków zostało w domach więc na ulicach troszkę luźniej niż w normalny dzień.
Praca zaskakująca...  była przekonana, że niewiele osób dotrze, a tu frekwencja prawie 90% no no no...
w głowie jednak kołatało się tysiąc myśli niezbyt związanych z pracą... co znów zaburzało efektywność...
Ale co trzeba było zrobić - zrobiłam :)

Po powrocie do domu ( także w korku o 1/3 mniejszym niż w normalny dzień) zabrałam się za sprzątanie....
i jakoś tak mi poszło, że posprzątałam wszystko na błysk :)

Lubię porządek. Wszędzie. W domu, w otoczeniu, w pracy, w głowie...
jestem dość uporządkowana i lubię mieć wszystko zaplanowane. I wtedy jest ok. Przewidywalnie.Dobrze.
Lubię też odliczać dni ...
1 stycznia będzie 3 rocznica bycia naszego z Panem B parą.
Od faktu "Państwo B" minęło 178 dni, a jak dobrze pójdzie za 365 dni odbierzemy klucze do naszej dziury :)
I tak sobie odmierzam czas, czekam na Pana B. (dzisiaj późno wraca z pracy) zajadam cini minis, słucham jak mi serce bije i staram się nie stresować.
Uspokajam się znajomym głosem i kojącymi piosenkami (jak np ta...)  i myślą, że za 2 dni znów weekend :))





wtorek, 27 grudnia 2011

"Więc całuj mnie częściej .... "

Minęły kolejne święta. Kolejna Wigilia w moim życiu ... kolejne Boże Narodzenie. Nic odkrywczego ale takie chwile wyznaczają nam czas w życiu. Kolejne weekendy, święta ... "zawsze na coś się czeka" - powiedziała wczoraj moja babcia .... a dzisiaj dotarło do mnie jakie to mądre było...
Na co czeka Pani B. ?
W tym roku wiadomo - na to żeby w pracy wszystko było ok, żeby Pan B. też był o nią spokojny, żeby mury rosły i tworzyły nasz DOM, żeby udało się go stworzyć...
żeby zdrowie dopisywało, żeby fajnie sobie żyć, kochać się jak dotąd... no a najbardziej...
żeby stać się kimś więcej niż kobietą....

Ale to wszystko takie trudne jest. Ale jesteśmy z Panem B. we dwa...
więc może nam się uda....jednak boję się tego 2012...

... bo nie wiem jak będzie....

sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt! :))

"[...] Właśnie ojciec kiwa na matkę,
że już wzeszła Gwiazda na niebie,
że czas się dzielić opłatkiem,
więc wszyscy podchodzą do siebie
i serca drżą uroczyście
jak na drzewie przy liściach liście.
Jest cicho. Choinka plonie.
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie
blask świeczek złotem zasnuwa,
a z kąta, z ust brata, płynie
kolęda na okarynie:
Lulajże Jezuniu..."





Życzę Wam wszystkim żeby w te Święta nikt z Was nie był sam.

Ja w końcu z Panem B. w końcu razem tak jak trzeba. To się nazywa szczęście:))
Chociaż łezka jak co roku popłynie... no ... może w tym roku dwie.......


czwartek, 22 grudnia 2011

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... :)

Jutro jedziemy do moich rodziców, dzisiaj do mamy Pana B. W końcu poczułam dzisiaj święta :)

niedziela, 18 grudnia 2011

Mandarynki i pomarańcze, pomarańcze i mandarynki....

Nie pisałam ostatnio bo było urwanie głowy... może na chwilkę ucichło ale prawdopodobnie na krótko:((
Państwo B. do 2043 prawdopodobnie nie wyjada na wakacje, nie zjedzą pizzy, nie zmienią auta... :P:P
A tak serio to kredyt w Euro stał się faktem. Kredyt na lat kilkadziesiąt. Mam jednak zamiar dla własnego zdrowia myśleć o nim jak o naszym mieszkanku, mieszkanku, które rośnie z każdym dniem:) Moje serce jednak jest słabe, a myślałam że jestem ze skały więc trzeba się oszczędzać i myśleć wyłącznie pozytywnie!!!


30.11.2011
Mam również zamiar cieszyć się ze świąt... naszych pierwszych... jako Państwo B. (a za dni kilkanaście będziemy mieć pół roku stażu jako Państwo B.) :))
Choinka w tym roku maleńka i sztuczna... zapach żywej zostawiam na nasze mieszkanie:)
Jest też kilkanaście pierników czekających na wyjazd na wieś no i jest jeszcze jeden świąteczny zapach....
pomarańcze z goździkami... i mandarynki :) Taki zapach świąt nasz..ludzi z pokolenia '80 - nie było pomarańczy cały rok ale na święta zawsze skądś rodzice wyczarowywali... :) I teraz u mnie też tak pachnie :)
Pomarańczowo:)))

niedziela, 11 grudnia 2011

Obiecane pierniczki...

Pierniczki robione pierwszy w życiu raz ...
(tzn nie licząc wczoraj u Pani R. )

Najpierw trzeba mąkę (2 szklanki) wymieszać z 1 jajkiem, połową kostki margaryny (lub masła), łyżeczką proszku do pieczenia, 3 łyżkami miodu, szklanką cukru pudru, 2 łyżeczkami kakao oraz przyprawą korzenną (całą torebką).


Zagniatamy ciasto (troszkę jest kleiste ale to normalne - można dodać trochę mąki ale max pół szklanki bo pierniki będą jak kamień). Ciasto trzeba rozwałkować na około 3-5 mm.

ciasto moje ciut ciemniejsze dzisiaj :)

ciasto Pani R. wczoraj

Wykrojone ciastka wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy  10 minut.

do piekarnika na 10 min.... i .....

.... upieczone :))

Kiedy już będą zimne można je ozdobić w dowolny sposób i ....  zawiesić na choince :)
Moja na choinkę jeszcze sobie poczekają :) Ale wyglądają smacznie :))







Kawowo, piernikowo....

Niedzielny poranek ... pachnie kawą  :) Jest leniwie i sennie jeszcze ale już w głowie mam kilka pomysłów na ten dzień :) Na termometrze +3  to dobry znak. Zaczęłam dostrzegać plusy ciepłej zimy :) Może i śnieg jest uroczy ale jak go nie będzie to komunikacja będzie lepsza i  miasto na piaskarkach zaoszczędzi... W każdym razie plan jest taki żeby pachniało w całym domu piernikami .... 2 tygodnie do świąt to chyba dobry czas na ich upieczenie:) Relację obiecuję później:))

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Poniedziałek...

Weekend minął radośnie. 15 osób przy wspólnym stole ... imieniny mamy i Pana B. Powrót miły bo  z siostrami.  Deszczowy poniedziałek nastraja bardzo sennie, a tu trzeba pracować... ://
Witaj kolejny tygodniu ... jeszcze 3 i Święta :))

czwartek, 1 grudnia 2011

Pani M, grudniowa piosenka i okropny dzień :/

"Grudzień, grudzień, grudzień, 
tak mówią o nim ludzie, 
grudzień, grudzień, grudzień, 
odwiedził nas. ..."


Nareszcie grudzień:)))




Do tak oczekiwanego spotkania nie doszło ale zadzwoniła zakochana M....
z dalekiej GB:)

...  uśmiechnięty wieczór mimo ciężkiego dnia w pracy:)

niedziela, 27 listopada 2011

Czas...

Jak się na coś bardzo czeka to czas płynie szybciej... Jestem pełna nadziei, że tak jest zawsze bo czeka nas bardzo ciężki (finansowo) rok... oby zleciał jak najszybciej... Weekend też minął bardzo szybko ... czekam na Święta, na śnieg, na 2012 rok ....  Czekam na swoje urodziny 29 :P  
Czas płynie bardzo szybko... kolejny dzień , kolejny tydzień, miesiąc...
styczeń, luty, maj.... lipiec.... grudzień...i kolejny rok..
W zasadzie to czekanie nas trzyma czasem przy życiu... czekanie i marzenia... :))

Teraz chwilowo czekam na czwartek ... 


sobota, 26 listopada 2011

Ja pierniczę...

Miały być pierniki na święta... ale okazało się, że (nie wiem jak mogłam o tym zapomnieć) nie mam żadnych foremek w kształcie świątecznym... :(( skoro jednak kupiłam przyprawę korzenną to  ....
 będzie piernik...  pachnie już w całym domu.... czekamy ...  :)

wtorek, 22 listopada 2011

...


Zawrotne tempo zmian odbiera wartość każdej rzeczy, która mogłaby dziś uchodzić za godną pożądania, gdyby nie pewność, żejutro trafi na śmietnik…
Zygmunt Bauman, Życie na przemiał


Mam chwilowo problem z zebraniem myśli, uspokojeniem się w tym wirze, odnalezieniem się w tej maszynce, która pędzi ... Za dużo się dzieje, za wiele decyzji do podjęcia i trudnych spraw wokół mnie:( Za wiele osób jest w kropce i za dużo się martwię tym chyba.
Czekam na weekend i wcale nie po to żeby poszaleć... mam plan weekendowy powiedzieć na chwilkę ( chociaż na chwilkę) STOP. Musi się udać. Muszę wrócić do siebie. Wewnętrznie. Są na to sposoby.......

Kiedyś to była A. Teraz A. mieszka 300 km stąd i ma syna i ma dużo swojego bałaganu i jest to rozwiązanie zbyt skomplikowane na ten moment (aczkolwiek sprawdzone i pewne) trzeba skorzystać z innych rozwiązań...

Muszę się napatrzeć na Wisłę, najlepiej z mostu a jak nie to z brzegu ostatecznie  i muszę być sama i muszą mi zmarznąć uszy i nos.... i najlepiej żeby mi w uszach grała jakaś miła muzyka i żeby był zmrok .... ale najważniejsze naj... naj... najważniejsze żeby padał ŚNIEG ...  tylko śnieg i A. są w stanie mnie doprowadzić do stanu PIONOWEGO  :)

Więc czekam na weekend i na snieg  - pełna nadziei, że będzie dobrze:)



zdjęcie - Tomasz Dejtrowski




środa, 16 listopada 2011

Jedna chwilka...

Ehhh czas nerwowy jakoś ostatnio ... jak będzie już po ... napiszę.

niedziela, 13 listopada 2011

Kuchenne rewolucje...

U Państwa B. niedziela jak zwykle pracowita...
Pan B. obiera ziemniaczki, Pani B. smaży polędwiczki wieprzowe i organizuje marchewkę z groszkiem (dzisiaj mrożonka:( ) Obiad  pracochłonny zwłaszcza, ze po drodze jeszcze powstają muffinki :)) Kuchnia jak po przejściu tajfuna ... czekamy na efekt .... coraz bardziej głoooodni ... :))

...


A po obiedzie rozgrzewająca herbatka z cytryną i pomarańczą oraz na deser muffinki ...

i dzisiejsze dźwięki w naszej kuchni ...







sobota, 12 listopada 2011

Filmowa sobota ...

Jakoś dzisiaj tak wyszło, że dzień był filmowy...  obejrzałam dwa  filmy na pozór zupełnie inne. Teraz gdy o nich myślę to widzę, że tak naprawdę obydwa są o wielkiej potrzebie miłości....
Przed południem obejrzałam  "Nie opuszczaj mnie" . Trudny film, ciężki, emocjonalny... ale bardzo dobry moim zdaniem. Opowiada o przyjaźni, miłości, zazdrości, poświęceniu ... i to wszystko w takie atmosferze snu i ogromnego bólu ... 


Wieczorem zaś w kinie byliśmy z Panem B. na "Listy do M."
Bardzo śmieszne sceny, bardzo wzruszające momentami... Warszawa pokazana jak Nowy Jork - piękna:)).
Niestety szłam z nastawieniem, że to będzie kopia mojego ukochanego "To właśnie miłość" i szukałam podświadomie podobieństw. Tak czy inaczej, mimo podobieństw, które są zauważalne, cała historia jest nowa i inna ... niewątpliwe jej  plusy to Maciej Stuhr i jego niebieskie oczy albo Tomasz Karolak i jego teksty, które na pewno pójdą w świat ... np. psia dupa :P oraz cała obsada męsko-damska i dziecięca głównie w postaci niejakiego Jakuba Jankiewicza . Polecam zakochanym i tym, którzy zakochać się chcą (dla tych może być momentami naiwny) ale jest to film lekki i ładny i świąteczny - taki jaki miał być...
Z czystym sumieniem jednak polecam:)



Kolejny film który chcę zobaczyć to "One day" ... muszę się z M. umówić koniecznie:)



piątek, 11 listopada 2011

Wspomnienie lata...



"(...) prawdziwy związek zaczyna się wtedy, gdy kończy się faza randek, 
a odświętność tonie – 
często bezpowrotnie – w rutynie codzienności i niezauważalnie
dla wielu przeistacza się
w przyzwyczajenie a mężczyźni zamiast kwiatów zaczynają kupować 
warzywa. Żeby tego chcieć,  trzeba... trzeba kochać."




Pan B. kupił cukinię... i bardzo tego chciałam:))
 Na kolację z okazji Święta Niepodległości były placki...

Cukinię obrałam i starłam na dużych oczkach,
 dodałam jajko, 2 łyżki mąki, 
odrobinę proszku do pieczenia, 
2 łyżki jogurtu naturalnego, sól i pieprz.



smażenie ...



serwetka już świąteczna ...







bo u nas w domu już prawie święta :))













środa, 9 listopada 2011

17:39


Wracam z Katowic, pociągiem. Buja i trzęsie… bardzo tego nie lubię. Lubię być już tam lub być już tutaj, nie lubię się przemieszczać. W przedziale ciasno – ¾  pasażerów  (w tym ja ) trzyma na kolanach laptopy, ¾ pasażerów (w tym nie ja) to mężczyźni.  Dwóch wygląda na wracających z podróży służbowej, jeden z męczącej pracy w kopalni – przynajmniej takie robi pierwsze wrażenie, w rozmowie telefonicznej mówi coś o drodze do Gdańska… współczuję … z Katowic to dobre kilka godzin z przesiadką w Warszawie.  Przede mną jeszcze godzina jazdy więc ćwiczę pisanie na klawiaturze metodą „bezwzrokową dziesięciopalcową” – hahaha stare czasy - metody tej uczono mnie około 10 lat temu w liceum ekonomicznym jako przedmiot na zaliczenie, z tym że to było wtedy pisanie na maszynieJ.
Wracając jednak do stolicy Śląska… 
Czasem tam bywam służbowo, mało widziałam bo głównie to takie wypady –pkp- praca- taksówka-hotel-taksówka-praca-pkp … i tyle. Choć dzisiaj pan w taksówce mi powiedział, że nic nie tracę… przez wrodzoną ciekawość chciałabym się jednak przekonać sama. Dlatego mam plan pojechania tam na kilka dni. W Katowicach są mili ludzie, tacy prawdziwi, spracowani i może dlatego tacy jacyś mniej zadufani w sobie.  Mam wrażenie, że tutaj wszyscy się lubią (choć to pewnie tylko wrażenie – najprawdopodobniej jest jak wszędzie). Tyle wiem ile udało mi się zaobserwować podczas tego przemieszczania się z miejsca na miejsce i z pracy. W każdym razie jest tam dobrze. Najgorzej tam jechać …. choć jeszcze gorzej stąd wracać….
Jestem dość strachliwą osobą, boję się dużych prędkości i obcych ludzi. Boję się kiedy coś nie zależy ode mnie i kiedy jest ciemno, a ja w szczerym polu zdana totalnie na maszynistę….
Nigdy nie jeździłam za dużo pociągami i pewnie  dlatego mam  w sobie taki strach …. może odrobinę nieuzasadniony. Ale szybko jedziemy bardzo i faktycznie bardzo buja. Kolega mówi, że wtedy zasypia… nie wiem jak to w ogóle możliwe.  Ja zawsze czuwam
Ooo Panowie obcokrajowcy zaczęli do siebie mówić po angielsku, z akcentem mało  wyspiarskim … J
Zaczynam być śpiąca…. Za godzinę mam nadzieję być w Warszawie.
Przy całym zachwycie Katowicami i możliwością kupienia 100 metrowego domu za 400 000 to ja jednak kocham to zmęczone miasto…  pozdrawia z pociągu dzisiaj bardzo już  zmęczona Pani B.
PS. W związku z tym, że nasze koleje nie mają jeszcze WiFi wpis opublikuję jak dotrę do domu.

wtorek, 8 listopada 2011

://

Smętnie się zrobiło tu chwilowo...
Jakoś tak miłośnie i intymnie za bardzo:)  Trzeba wrócić do świata realnego...a w świecie realnym -  coś się te trzy banki do nas nie odzywają... mam nadzieję, że jedyny powód to długi weekend po drodze... czekam do poniedziałku i zaczynam się denerwować.. taki jest plan:( To znaczy plan jest taki żeby się nie denerwować, ale chyba to silniejsze ode mnie. Jakaś taka jestem rozdrażniona ostatnio... powodów jest kilka, ale chyba nie chce mi się o tym pisać.
Mam dwie lewe ręce do kwiatów... takich doniczkowych i w zasadzie ..do każdych...choć podobno do kwiatów trzeba mieć nie ręce, a serce - tak jak do zwierząt. Braki odczuwam więc w tym zakresie, ale... marzy mi  się balkon ze skrzynką maciejki lub lawendy... i będę miała taką skrzynkę...prawdopodobnie pomiędzy kołami rowerów, które na balkonie stać będą musiały:((
Mam przynajmniej takie marzenie.
Z marzeń jeszcze najnowszych żywa choinka na święta :)) Mam nadzieje, że te wszystkie marzenia ostatnich dni się spełnią.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Porzuć miasto i chodź...



Pięknie... uzależniająca..., a Kasia jak wino....
wrzucam do komórki i na podróż pociągiem jak znalazł... :))
Jutro Katowice. O Katowicach następnym razem....





niedziela, 6 listopada 2011

Niedziela

Pan B. zarabiał od 8:00 pieniążki więc zostałam sama.. kiedyś lubiłam być sama, chowałam się... zaszywałam w kąciku. Teraz lubię być, jak ja to mówię, we dwa:)) Lubię gdy jest...  dzisiaj go nie było więc wsiadłam do żabki i pojechałam do Agatki :) Agata ma syna od ponad miesiąca i mieszka nieopodal Ikei - to już dwa wystarczające powody żeby ją odwiedzić...:)) W Ikei kupiłam puszki w Mikołaje i zabawkę dla Olka, spotkałam tam ciocię i wujka (miłe, niespodziewane spotkanie) u Agaty patrzyłam na maleńkiego człowieka i programowałam się dwie godziny. Miłe popołudnie z przyjaciółką z dzieciństwa.
Ale tym samym wieczór pełen wspomnień i myśli jak szybko ucieka czas.... i jak bardzo się zmieniłyśmy obie....

sobota, 5 listopada 2011

Listy do M...


Jest taki czas w roku kiedy nawet najsłabsze filmy śmieszą i wzruszają...
(nie widziałam  - nie oceniam, ale na 100 % pójdę)


Bo jesteś Ty...


4 m-ce i 3 dni ...

wtorek, 1 listopada 2011

Lubię to.

 Jesteśmy z Panem B. bardzo różni jeśli chodzi o tryb dzienny i nocny, ja o 5:00 jestem cała w skowronkach, a o 20:00 zaczynam ziewać. On o 5:00 przekręca się na drugi bok, a o 20:00 myśli co by tu zjeść....  w kawalerce nie jest łatwo tak żyć, ale dajemy radę:) Generalnie w tygodniu wyjścia nie ma, musimy wstawać o 05:20,ale w weekendy.... no właśnie odkryłam niedawno, że weekendy są cudne:)) Wstajemy mniej więcej o 9:00, jemy śniadanie, słuchamy muzyki pijąc gorące kakao, nie spieszymy się nigdzie, uśmiechamy się do siebie. Zakupy później, obiad, ostatnio spacer do "dziury", oglądamy coś w tv albo na komputerze. Taka nuuuda, którą bardzo lubię:) Pan B. też lubi. Mówi o tym czasem, choć mało ogólnie mówi :))

poniedziałek, 31 października 2011

Halloween

Nie lubię Halloween ... kompletnie NIC mnie w tym "święcie" nie pociąga... NIC.
Dyni też jadać nie lubię więc może stąd to ogólne zaprzeczenie?!
Jesiennie już bardzo na wsi... pięknie:)

sobota, 29 października 2011

Każdy ma jakiegoś bzika...

Może jestem dziwna, ale jak jest mi bardzo smutno albo jestem zmęczona...
to najbardziej relaksują mnie  spacery.... po Ikei... :)) Pan B. mówi czasem, że powinniśmy mieć zniżkę stałego klienta :)
Zawsze jak tam jadę zostawiam "kilka" złotych... więc w dobie kryzysu - jak teraz - unikam...
ale po tym szczególnie ciężkim październiku dzisiaj pojechaliśmy z Panem B. po kubeczki, które chciałam już dawno kupić. Oto one w mojej kuchni ....


Poza kubeczkami wpadło nam w oko kilka pomysłów na NASZE mieszkanie... a jeden z nich to szafka i umywalka do łazienki z moją ulubioną baterią z pokrętłami :)) Coś w tym stylu >>>>>



Sobotę zaczęła zaś  karta kibica na Legię - za namową Pana B. (sama przecież bym się nie zdecydowała:)))
(Tutaj kolejka do okienka:))



..a zakończył spacer do naszej dziury w płocie... :) Jakie było nasze zdziwienie gdy przy NASZEJ dziurze spotkaliśmy jakąś parę z dzieckiem... ehhh.... już nie jest taka tylko nasza...ale  może ktoś teraz pisze/myśli podobnie więc nie ma co się fochać - trzeba się dziurą podzielić i wspólnie patrzeć jak rośnie.... nasze miejsce... (OBY... nadal czekamy co powie bank....)

Jutro rano wyprawa do rodziców. Długi weekend zaczęty :)
aaaaa i pamiętajcie, że dzisiaj zmieniamy czas !!! :)





piątek, 28 października 2011

Ciężki piątek...



"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.”

Haruki Murakami




wtorek, 25 października 2011

Zupa pomidorowa ...

Ulubione danie Pana B. Ugotowałam, dodałam listki świeżej bazylii - będzie szczęśliwy.
A ja wyjeżdżam na dwa dni. I nie jestem szczęśliwa wcale. Ani  z powodu wyjazdu ani z powodu pomidorowej :)
Dzisiaj mam wieczór marudzenia ... a co! Wolno mi chyba?!
Jutro będzie lepiej. Mam nadzieję. Dobranoc.

poniedziałek, 24 października 2011

Piosenka jest dobra na wszystko...

Czasami brakuje słów...
ostatnio coraz częściej... z bezradności, smutku, złości, niepewności...
:((

Wtedy z pomocą przychodzi piosenka..
np taka:


niedziela, 23 października 2011

Urodziny Pana B.


 Bądź szczęśliwy Kochanie... i zakochany i zdrowy ..... i zawsze taki uśmiechnięty jak dziś na widok tortu -niespodzianki :):*



sobota, 22 października 2011

Just like a star across my sky...

M....

Znam go dziewięć lat ... ale chyba nie znam Go do końca. Kocham Go... przez te dziewięć lat, na co najmniej trzy sposoby, ale zawsze tak samo mocno....
O przyjaciołach wie się podobno wszystko, ja nie wiem o nim bardzo dużo, a jednak jest dla mnie przyjacielem. P R Z Y J A C I E L ... prawie nie używam tego słowa... mówiąc o Nim, nie boję się go użyć.
Kiedyś zapytał czy Go nie zostawię...
nie chcę tego.






sobota, 15 października 2011

Afrykańskie danie...

Koleżanka z pracy dzwoni do męża (Nigeryjczyka) i mówi  -  "Kochanie zrób proszę jakiś obiad dzisiaj bo wrócę późno.... ok ok ... może być jakieś afrykańskie danie... nie ma sprawy... "  Kolejnego dnia pytamy ją - co ugotował ? A ona .. pierogi ruskie ...

I tak powstała legenda o iście afrykańskim daniu...

Daniu, o którym nie wiedziałam przez ponad 18 lat mojego życia...
tak, tak... w domu nigdy mama nie gotowała, rzadko jadałam "na mieście"... ale ich smak ze stołówki na KULu pamiętam do dziś...:)

Postanowiłam więc zmierzyć się z pierogami ... przerażało mnie sklejanie ... ale ... nawet mi się udało je posklejać w miarę szczelnie:))

Uwielbiam cebulę więc moje afrykańskie pierogi są mocno cebulowe...

Mój szybki przepis...
2 szklanki mąki
trochę soli
1 szklanka ciepłej wody
gnieciemy, wałkujemy, wycinamy krążki ....

na farsz:

1 kg ziemniaków (ugotować, rozetrzeć, wystudzić)
500 g twarogu (wgnieść do ziemniaków)
1 posiekana cebula(podsmażyć i dodać do całości)
sól, pieprz (do smaku)

później sklejanie.....



jak na pierwszy raz uważam, że nieźle....
gotowanie - do wrzątku wkładam pierogi jak wypływają na wierzch to jeszcze około 
10 minut na mniejszym ogniu .

Konsumujemy z Panem B. posypane podsmażoną cebulką:

I proszę - Voilà  afrykańskie danie :






Smacznego:)


piątek, 14 października 2011

Święto trenera?!

Uczę, stawiam oceny, ganię i chwalę... a nie mam dziś święta :(  Kiedy jest święto trenera?!

sobota, 8 października 2011

piątek, 7 października 2011

Taki tam piątek ....


         No i w końcu piątek... spokojnie i cicho... lampka, muzyczka, Pan B. gra w te swoje przedziwne gry on-line, serce i rozum śmieją się z małp - taki zwykły piątkowy reset, słucham Chillli Zet i główkuje...  Euro czy złotówki... teraz czy jeszcze poczekać... a jeśli  czekać to na co?! Dreszcz ryzyka przeradza się powoli w paraliż ze  strachu... no ale... coś trzeba zdecydować. Pan B. główkuje tak samo jak ja ale w ciszy, a ja gadam, gadam, gadam.... a to dopiero początek.... Dziś na tablicy przeczytałam 15.12.2012 ... miła data... :) ale jaka odległa... Co robić ? Człowiek czasem staje przed taką decyzją na całe życie ... łatwiejsza była ta na "tak" w maju rok temu, zdecydowanie..
Kiedy będę miała taką  pewność? Czy w ogóle...? Czy aż taka jest potrzebna? Tysiąc pytań bez odpowiedzi...
:((

wtorek, 4 października 2011

Europa nadchodzi....

Po rozmowie z doradcą wiem jeszcze mniej niż wcześniej.. wiem tylko tyle, że musimy się sprężać... więc jak te sprężynki będziemy myśleć, myśleć, myśleć aż coś wymyślimy.....

niedziela, 2 października 2011

Baby są jakieś inne ...

Cztery zupełnie różne kobiety, w różnym wieku, na innym etapie życia. Każda chciała mieć piękne włosy i to je połączyło. Obcinanie, malowanie, czesanie... efekt świetny. P. jak bogini, G. w końcu "z pazurem", ja w  kolorze czekolady. Bardzo sympatyczna kobieca sobota. Potrzebna była każdej z nas, każdej z nas inaczej ale tak samo mocno.

A tak przy okazji.... idziecie? Teksty pewnie znów pozostaną na długo w pamięci. Film na raz... ale czy warto?!?!


piątek, 30 września 2011

"Duszą każdej istoty jest jej zapach."

Zapach skoszonej trawy, wilgotnej ziemi - takiej na wiosnę..., zapach waty cukrowej, perfum pierwszej miłości, piernika... zapach dymu z ogniska, prania suszonego na wietrze w sadzie u rodziców.... zapach ciała ukochanej osoby.... nic nie przywołuje wspomnień tak bardzo jak zapachy... Często w jednej chwili zapach powoduje bardzo realny obraz w wyobraźni... czasem wzrusza, czasem powoduje uśmiech, czasem strach... :(
Też tak macie?





Dzisiaj, gdy w głowie kłębiło się milion myśli nagle poczułam miły znajomy zapach ... poznam go wszędzie, z zamkniętymi oczami, wszedł do domu i znów wszystko wróciło na swoje miejsce, mój mąż - Pan B. 

czwartek, 29 września 2011

Oto ja

Oto ja. Od niedawna Pani B. Będę sobie tu zaglądać  i opisywać moje życie w wielkim mieście, życie  z Panem B :) Dziękuję Anuszce za inspirację, a może za przypomnienie jakie to pisanie jest fajne :) Trochę mam więcej czasu ostatnio przez chorobę, która mnie uziemiła na kilka dni - później może być trudniej, ale postaram się być systematyczna. To nie będzie blog tematyczny, raczej taki ot... codziennik :) Bardziej sobie pisany niż komuś, ale jeśli ktoś zechce to czytać.... zapraszam:))