Ostatnio pisałam, że lubię być sama.
Dzisiaj jednak nie lubię.
Niby te podróże są w porządku,
ale gdy tak siedzę w hotelu -
tylko ja i internet...
to za dużo czytam,
za dużo oglądam,
za dużo płaczę.
Obserwuję siebie z boku
i widzę ile mi nie wyszło.
Spać nie mogę.
Nie boję się, nie boję się...
nucę sobie pod nosem...
Mam wrażenie, że w końcu ktoś mnie rozumie
tylko są wciąż takie wieczory, że mnie to nie pociesza.
Bo samotność czasem daje w kość. Ale trzeba iść do przodu, nie oglądać się za siebie, nie podliczać ile nie wyszło- tylko patrzeć na to, co przed nami, co możemy osiągnąć, zrobić, zyskać. Rozumiem Cię idealnie- mimo, że nie wyjeżdżam, wracam do pustego domu i mam tak jak piszesz.
OdpowiedzUsuńZabierzesz mnie kiedyś ze sobą? Chciałabym pobyć chwilę sama, a potem przegadać z Tobą pół nocy...
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Już w poniedziałek kolejna podróż... zapraszam:)
Usuńja mam zrywy samotniczne... ale potem już do ludzi potrzebuję.
OdpowiedzUsuńJa też.
UsuńZ samotnością nie można przesadzić. Wszystko w nadmiarze jest szkodliwe.
OdpowiedzUsuń