No i przyszedł.
Wiatrem i deszczem mnie przywitał,
ale JEST.
Zastał mnie w Leicester -
na lotnisku nad ranem -
grudzień.
-- // --
Ostatni weekend listopada spędziliśmy u siostry w UK,
na chrzcinach mojej małej siostrzenicy,
w której mój mąż ( a jej ojciec chrzestny :))
jest absolutnie zakochany.
(czym mnie bardzo rozczula)
W Anglii już od dawna świątecznie.
Mikołaje i choinki pojawiają się
tam już w pierwszych dniach listopada.
Najciekawsze, że powstają tam sezonowe sklepy -
W sklepie mozna kupić wszystko,
co możne się w okresie świąt przydać.
Kolorowo, klimatycznie, wesoło - naprawdę miłe miejsce.
Odwiedziłam też - obowiązkowo - pidżamowy raj - Primark
I inne miejsca z gadżetami do domu
(moje ulubione)
Byliśmy tam tylko 3 dni
ale udało się nam troszkę odpocząć.
... czy ja wspominałam już kiedyś, że bardzo lubię latać?!:)
Wow ! Te wszystkie świąteczne gadżety mnie urzekły -widok z lotu ptaka zresztą też :) Fajnie, że odpoczęliście i mieliście okazję do spotkania z rodzinką :)
OdpowiedzUsuńJak nie lubię robić zakupów , tak do Primarka bym się wybrała :-)
OdpowiedzUsuńOd zawsze marzy mi się taka świąteczna piżama z reniferem albo innym bożonarodzeniowym akcentem (bluza z Olafem wspaniała!) i grube ciepłe skarpety na gwiazdkę:)
OdpowiedzUsuńO matko, a ja strasznie latać nie lubię...
OdpowiedzUsuń